nie dzieje się nic
jedziemy z mężem na zakupy, nauczona doświadczeniem nie śpiewam z radiem, tylko cichutko sobie mruczę, mąż nagle blednie, pyta:
– Słyszałaś?
– Ale co? – próbuję ustalić, z miny wnioskując, że coś złego się dzieje. Nie otrzymałam odpowiedzi, wróciłam do nucenia.
– To ty? To ty wydajesz te dźwięki?! – spytał po chwili z pretensją. – A ja myślałem, że się łożysko zatarło!
Ćwiczeniowiec z fizjologii okazała się doktorem nauk medycznych. Ale jak mu powiedziałam, w którym jestem tygodniu to poprosił, bym się na zajęciach nie pokazywała. Bo ginekologii nie lubił nigdy, a na zajęciach z porodu akurat chorował.
Nie dzieje się nic.