to taka ciekawa jednostka – ani to rodzina, ani znajomy 😉 ze szwagrem spotkaliśmy się, bo doczepiony jest do swej żony, a mojej kuzynki. i dzięki temu było wesoło.
szwagier: i jak tam, wasza żaba już biega? [ich dzieci mają córa: 16 m-cy i syn: 6 lat, biegają, latają, roznoszą wszystko w strzępy]
ja: czołga się. za kotem.
szwagier: a, to będzie jednym z tych dzieci, co to pierwsze słowo nie brzmi ‘mama’ czy ‘tata’, lecz ‘kot’!
ja: nie sądzę, do kota mówimy po imieniu.
szwagier: no to jakieś tam ‘puszek’ czy ‘kiciuś’… jak kot ma na imię?
ja: futerro. żaba nie ma szans wymówienia tego w najbliższym czasie.
szwagier: no raczej nie….
szwagier: ale zaraz, ile ona ma? pół roku? to czemu jej się oczy jeszcze nie zmieniły?
mnie to oczy mało z oczodołów nie wypadły, ale pytam spokojnie: ale co masz na myśli?
szwagier: no niebieskie są! [z wyraźną pretensją]
patrzę na szwagra z uwagą. ma orzechowe oczy, moja kuzynka, a jego żona też, jako jedyna w rodzinie, stąd też ich dzieci ciemnookie.
ja: chłopie, jakie mają być? [zsuwam okulary na czubek nosa, coby tęczówki widoczne były]
szwagier: to się nie zmienią?
mąż mój: no raczej! [błysnął błękitnymi ślepiami]
a poza tym, tak z nudów, zaczęłam obrazki oprawiać, w ramkach to wyglądają jak prawdziwe 😉