autor: Austin Wright. nie. NIE. bardzo, bardzo NIE. Podobno nakręcono ekranizację. Umknęła mi, ponieważ X muzy nie poważam. Zatem po książkę sięgnęłam bez złych przeczuć. Mamy sytuację wyjściową: jest kobieta, ma lat 49, ma męża i dzieci, ‘poświęciła się’ życiu rodzinnemu, choć to raczej mąż ją poświęcił. Kiedyś miała innego męża, rozwód w okolicach 24 lat. Ponieważ nie chciała poświęcić się i zarabiać, by on mógł pisać. Jak dotąd jasne. I teraz ten były mąż przysłał jej manuskrypt, aby przeczytała i oceniła. Nie wydaną książkę z dedykacją, nie bukiet róż, nie słodkiego yorka wreszcie – rękopis. I kobieta czyta, a my wraz z nią. Czyta w kawałkach, ponieważ dom, dzieci, pranie… To wszystko, takie nudne i burżujskie jest wyliczane w trakcie. A także delegacja aktualnego męża, jej podejrzenia o jego romans, jego decyzja o zmianie zamieszkania, totalny bęcwał, chce się przeprowadzić, gdzie będzie się rozwijał i zarabiał, a jej nie pyta o zdanie… Jasne? A teraz rękopis. Mroczny, straszny, jak to potwory zaatakowały i zabiły żonę i córkę głównego bohatera. Który nie kiwnął palcem. Bał się o siebie. Potem miał traumę, potem się mścił, a potem umarł. Super. I połączenie wątków – kobieta jest zachwycona lekturą, zniesmaczona aktualnym mężem i wysyła do byłego zachęcający liścik. Naprawdę? Tak się jej spodobało, że by zwrócić jej uwagę były każe zgwałcić i zabić żonę i córkę swej postaci? Skoro była taka chętna, to były równie dobrze mógł jej przysłać tego yorka. Najsłodszego w świecie potworka. Nie kupuję wyjaśnienia, że książka byłego jest świetna. Nie jest. I nie pomaga nawet, że czytająca kobieta powoli zaczyna się do niej przekonywać i dzieląc włos na czworo próbuje wmówić mnie, czytelniczce całości, że jej lektura jest świetna. Nie jest. Opowieść o podstarzałej czytającej też nie jest świetna. Całość tchnie nudą. I uprzedmiotowieniem kobiet. Wszystkie są potraktowane przez autora podle. Nic nie ratuje tej książki w moich oczach. Nic.
Książki nie czytałam, ale film widziałam i byłam urzeczona, ja akurat wielce poważam X muze 😀 pominięcie filmu w nominowanych do Oscara uważam za spory nietakt, przy tylu mało wybijających się filmach, które nominacje otrzymały. No.
Książka może faktycznie mogłaby mi się nie spodobać, nie moje klimaty literackie, ale film serio kozacki.
LikeLike
hmm, może był bardzo luźno oparty na książce, bo odebrałam książkę jako obraźliwą. więc nie wiem, co w filmie mogło się bronić. ale nie wypowiem się, bo nie obejrzałam i nie obejrzę, jako, że lektura mnie zniesmaczyła 😉
LikeLike