Olgi Gromyko to popis nie tylko rewelacyjnego poczucia humoru autorki ale i doskonałego warsztatu tłumaczki, Ewy Białołęckiej. “Szczurynki”, “szczuraki” i podobne im wynalazki językowe urzekły mnie, melodia opowieści takoż czarująca, dodatkowo zabawne ilustracje dodały lekkości nie zawsze przecież optymistycznym opowiastkom. Wszak szczury nie tylko zabawiają się kradzieżą jedzenia i lizaniem właścicielki – czasem chorują lekko, czasem ciężej, w końcu i tak umierają. Niby nic odkrywczego – ale lekturę polecam, nada się również dla młodszych czytelników, gdy za długo będą męczyć rodziców o ‘chomiczka’ czy ‘szczureczka’.