Anne – Marie O’Connor.
Jakby to ująć. Najlepiej chyba wprost. To nie jest scenariusz filmu. A szkoda. Film bł świetny – patos, mrożące krew w żyłach momenty, trochę komedii i rewelacyjni aktorzy. Tymczasem książka jest zupełnie innym tworem.
Film skoncentrowany była na ucieczce Marii z nazistowskiego Wiednia i jej walce o obraz.
Książka została napisana przez reporterkę, autorka wskazuje źródła, statystyki, wywiady. Proces i ucieczka to mniej niż trzecia część książki. Większość to upiorna wręcz wyliczanka niewyobrażalnych bogactw Wiedeńskich Żydów. Autorka, która teraz mieszka w Palestynie z rodziną, upiera się, że wszyscy wkoło nienawidzili Żydów za ich inteligencję i pracowitość, a niezależność Żydówek była wręcz koroną doskonałości tegoż narodu wybranego. Zdaje się ignorować fakt, że jeśli Żydzi stanowili 1-5% mieszkańców i posiadali 45% własności prywatnej, ich banki pożyczały gotówkę cesarzowi – to obecność 50% żydowskich studentów na uniwersytetach nie świadczy o wybitnej inteligencji – tylko o bogactwie. Jeśli statystyczny mieszkaniec cesarstwa jadł mięso tylko raz w roku, jeśli z głodu umierały niemowlęta i matki karmiące, jeśli dostęp do lekarza dla biednych był niemożliwy – to nie miało znaczenia, że bogaczami, którzy jedli na porcelanie byli akurat Żydzi. Rewolucja Francuska – gdy biedota podniosła głowę – zmiotła z powierzchni ziemi stare rody. Francuskie. Głodujący Rosjanie wymordowali własną rodzinę cesarską. Kiedy głodujących jest tak wielu, że stanowią realną siłę – wystarczy pierwszy lepszy prowodyr i popłynie krew tych, co jedli na złotych półmiskach. Niemniej – autorka upiera się, że ‘wszyscy’ i ‘zawsze’ winili Żydów. Ciężko się czyta część o Wiedniu, tym bardziej, że autorka zabawiła się w psychoanalityka twórców. Klimt stał się maluczkim, podłym człowieczkiem, robiącym dzieci na lewo i prawo, w końcu był tylko biedakiem podniesionym do roli artysty przez swych mecenasów. Pochodzenia wiadomego. Ta część jest zwyczajnie słaba. Przeciwieństwem może być choćby “Zając o bursztynowych oczach” gdzie autor również opisywał Wiedeń tuż przed upadkiem Cesarstwa – a jakimś cudem postaci przezeń wskrzeszone budziły podziw i litość. Końcówka “Złotej Damy” czyli sam proces już – ciekawsza od filmu. Spadkobierców było więcej i nie byli jednomyślni. Ta część jest mocniejsza nić poprzednie 2/3 książki i warto przeczytać, by sprawdzić, jak Hollywood osłodził przykrą prawdę o Ameryce.
Książka niejednolita, część o procesie ciekawa, pozostałe dla wytrwałych.