Ładna okładka, przez nięwłaśnie sięgnęłam, złoty wizerunek pszczoły robotnicy wpisany w plaster miodu. Co prawda jakaś pani Puzyńska straszyła z tejże okładki, że to Folwark zwierzęcy XXI w ale postanowiłam zignorować przestrogę, ponieważ pani Atwood lakonicznie stwierdziła, że lektura jest wciągająca. Ta ostatnia pani miała rację. Pani Puzyńska chyba zapomniała, o czym był Folwark. A “Rój”? Jes opowieścią o ulu, o pszczołach, o jednym umyśle i wielu małych, o społeczności tak złożonej, że ludzie tego nie ogarniają. Pięknym, prawie poetyckim językiem opisana miłość do kwiatów, lotu – i Królowej. Oczywiście jest i fabuła, jest bunt jednostki – ale dla mnie nade wszystko piękno harmonii, regularności, mądrości natury… Bo odmienność to nie to samo, co ułomność. I natura jest mądrzejsza od swych dzieci.
A poza tym dla wszystkich miłośników pszczół. Oraz bizantyjskich intryg i czarownych zwrotów akcji.