Profesora Stuhra, poza ‘Seksmisją’, kojarzę z licznych wypowiedzi, może z jakiegoś teatru TV – wiadomo, do stolicy droga trochę zbyt daleka, by na przedstawienie jechać. No ja wiem, kołtuństwo. Niemniej – sympatią profesora darzę od lat, a jego wspominki z czasu choroby jeszcze tę sympatię pogłębiły. Świetna oprawa graficzna – oczy nie męczą się drobnym drukiem, a zdjęcia z dawnych przedstawień i czasów wywołują nostalgię. Profesor komentuje rzeczywistość polską na marginesie choroby, nawet umierającego podniesie ohyda dyskursu w parlamencie… może by to jako lek przypisywać chorym na zbyt niskie ciśnienie? W każdym razie – lektura zacna, wyważona, elegancka. A osobiście mnie rozbroiło, jak profesor pochwalił Wrocław – że mieszkańcom się chce, że wspólnie, że zorganizowanie…. Ze śmiechu się aż popłakałam, jak źle musi być w stolicy, jeśli Wro jest dawane za przykład? Ratusz na pocieszenie 🙂 Tak, papier jest beżowy, bo taki mi został. Potem będzie brązowy.

Też czytałam i też polecam. 😉
LikeLike
Ano również go bardzo lubię 🙂 Tak mi trochę smutno, że tak wiele osób postrzega go tylko jako Osła ze Shreka.
LikeLike