I nie mam tu na myśli własnego mieszkania, choć chłop po powrocie od mamusi nosem kręcił na moje porządki. Za brak sprzątanie już zostałam ukarana, vide poprzedni wpis, więc nie będę się kajać w nieskończoność 😉
– To może do Lubiąża? – zagaiłam, pakując Żabę i kładąc ‘letki’ makijaż. Chłop coś tam jojał, że on niekoniecznie, że z dzieciem się nie uda, etc.
Dojechaliśmy. Chłop wysiadł, spojrzał – i pękło mu serce.
– Czemu tu nigdy nie dotarliśmy? Czemu to jest w takim stanie?! Czemu nikt się tym nie zajmie, do cholery…?!
Od początku. Zespół pocysterski w Lubiążu do wycieczka na jedno popołudnie, odległość 1 h od Wrocławia, pod warunkiem, że trasa przez Leśnicę przejezdna [czyli bardzo nieczęsto].
Bilety w cenie 15/10 PLN. Żaby w wózkach i ogólnie poniżej 7 roku żywota nie płacą.
Zwiedzanie z przewodnikiem o pełnych godzinach. Przewodniczka sympatyczna, kompetentna.
Wewnątrz zimno o każdej porze roku, przy czyn jeśli na zewnątrz jest +35 to jest to raczej zaleta.
Do zwiedzania udostępnione są dwie sale: książęca balowa na pierwszym piętrze, która była zawsze
[wózek radzę zostawić pod schodami, nie zniknie, bo całe skrzydło zamykane po przejściu grupy zwiedzającej, ale potem trzeba go zabrać, bo inną drogą się wraca. W sumie można zostawić przy kasie, tam się wraca, ale że całość zwiedzania trochę trwa, to chcieliśmy mieć wóz przy sobie, by Żabę wsadzić, jak się zmęczy. Naiwni. Ani minuty nie siedziała] oraz
jadalnia opata – którą widziałam po raz pierwszy, coś pięknego.
Ponadto trwa remont biblioteki. Przemarsz korytarzami, krużgankami, dziedzińcem, gdzieś przez kaplicę…
w kaplicy ostały się tylko kute kraty. Bo nie dało ich się wyrwać. Niemcy, jak przeszli, to choć zrabowali, zostawili po swych czynach katalog. Stąd wiadomo, co zniknęło. Oraz, gdzie jest. W Warszawie. W magazynach. Stolyca, jak już coś ukradnie, to nie oddaje. Ale poza Niemcami przez Lubiąż przeszła również Armia Czerwona. No – to oni zostawili kute kraty. I jedną ramę po obrazie.
Więc tak, chłopu pękło serce, jak zobaczył tę najpiękniejszą ruinę. Bo są zrobione dachy, żeby do środka nie napadało. Ale trzeba by jeszcze zrobić przy gruncie, odciąć wilgoć, wysolenia ją widoczne wszędzie, mur pęka wszędzie.
Województwo dolnośląskie ma ich przejąć, traktują to jak światełko nadziei w tunelu. No więc to jest pociąg towarowy. Budżetu województwa nie starczy na remont.
Więc jeśli macie w planach niezobowiązującą wycieczkę – trzeba się śpieszyć, bo ta ruina kiedyś się zawali. Tylko uprzedzam nawet średnio wrażliwym pęka tam serce.
O matko, mnie od samych zdjęć serce pękło! ❤
LikeLiked by 1 person
Wow, ale cudo!
LikeLike
Wiesz, Żaba i Panna T do hydropolis z chłopami, a my do ruiny. Bardziej złamanego serca mieć nie będę 😉 Ale jakbyś jednak chciała Pannę T – to weź smycz – i to krótką. Zbyt wiele przejść, w które ona się zmieści, a Ty nie 😉
LikeLiked by 1 person
Ale to przed czy po żarciu Geslerowej? 😛
LikeLike
Ojeju, istne cudo świata😊 A tyle razy byłam we Wrocławiu i żaden rodowity mi nie powiedział o tym miejscu uhhh….
Już wiem, co odwiedzę jak w którąś niedziele handlową wybiorę się z lubym do Wroc ❤
LikeLike
To jak w niedzielę, to jeszcze jest kościół, kilka kilometrów dalej, w centrum miasta – też budowany przez cystersów, pewnie też zrabowany, ale odnowiony i działający, to w czasie mszy można się wślizgnąć i obejrzeć… pw św Walentego… ja już nie dotarłam, bo dziecko się zbuntowało, ale podobno warto. Znaczy – z pewnością warto, tylko zależy, ile masz czasu 😉 Pozdrawiam.
LikeLiked by 1 person
ciekawy opis i zdjęcia zachęcają do odwiedzenia…może w tym roku…
miłego dnia:)
LikeLike
Dolny Śląsk uwielbiam! Byliśmy tam na wakacjach z półrocznym Bobem 🙂 Udało się zwiedzić 3/4 zamku Książ (chcę tam zamieszkać!!!) i kopalnię w Nowej Rudzie…super wspomienia – do Lubiąża nie dotarliśmy ale umieszczam go na mojej Bucket List 🙂
LikeLike
O kurczę! ❤
LikeLike