1:19 am sms aksinia do m “Dotarłam bezpiecznie. Dobrej nocy”

WCZEŚNIEJ:
m do męża swego: Chcesz się zabawić w taksówkarza?
mąż m: Ile?
m: Co ile? Skasować ich chcesz?
mąż: Ile sztuk ludzkich i w ile stron miasta?
aksinia: Spokojnie, dam radę.
adler: Kobiety wieź, ja mam transport.
merry: Jaki masz, qwa, transport? O 6 rano masz pierwszy autobus, do cholery!
adler: A wy co, samochód macie?
mąż m: Tak, jakbyś nie zauważył cały wieczór nie piłem.
adler: A i tak na najbardziej trzeźwą wygląda aksinia.
WCZEŚNIEJ
aksinia: Ich związek urodził się i został pobłogosławiony na siłowni. Wiesz, te godziny wyciskania i potu…
lupa: Wiele związków narodziło się na siłowni…
aksinia: Ale ten akurat, dla odmiany, jest hetero…
adler: Jak ja się cieszę, że jesteś i mówisz, to co ja myślę!
WCZEŚNIEJ
rodrigo: Boże, tyle lat! Świetnie wyglądasz! Co w ogóle porabiasz?
aksinia: Ale poważnie chcesz wiedzieć?
rodrigo: Znasz mnie, nie pytałbym.
aksinia: Dziecko wychowuję. I opowiem ci dowcip: własne!
rodrigo: Lepiej własne, niż cudze.
merry: Po cienkim stąpasz lodzie, ja też wychowuję jej dziecko i ono jest dla mnie cudze.
rodrigo: A w ogóle to kiedy się urodziło?
aksinia: Moment, ja już piłam, ale zaraz sobie przypomnę…
jeramy: W jazztopadzie się rodziła, rany!
aksinia: ?!?
merry: Nie przejmuj się, on robi mi to samo. Cyferki pamięta, wszystkie. Raz usłyszał i pamięta.
rodrigo: Może zdjęcie pokaż?
aksinia: merry pokaże. Ona ma aktualne. [akurat zrzuciłam i miałam w telefonie tylko zdjęcia jakiegoś udanego obiadu i kwitnących drzew]
rodrigo: Matka-Polka XXI w.
WCZEŚNIEJ
king: Ja soczek poproszę.
adler: Ze mną się nie napijesz?!
king: Nie mogę. Wątroba.
adler: …! Ja ci! Ja cię!
aksinia: Cichutko, już dobrze. Wznieśmy kielichy i pijmy szybko – wszystkich nas to czeka, więc pijmy, póki możemy!
WCZEŚNIEJ
aksinia: Ale jak to, suski przyszedł sam, bez ślubnej?
śnieżynka: Jego ślubna w Japonii.
aksinia: Co ona tam robi?
śnieżynka: Spamuje twarzoksiążkę. I mnie wq…
WCZEŚNIEJ
suski – wita się ze wszystkimi uściskiem na misia, takoż ze śnieżynką, po czym podchodzi do aksini:
aksinia: Spoko, ja nie muszę się z ludźmi tulać, nie jestem psychiatrą.
śnieżynka: A walnął ci kto ostatnio?
WCZEŚNIEJ
margot: Daj, śnieżynko, potrzymam ci browar, żebyś sobie mufinkę odpakowała…
śnieżynka: Dam radę.
aksinia: Choćby zębami!
śnieżynka: Dam radę! [po czym rzeczywiście rozpakowuje mufinkę zębami.] Mój browar, nie dam nikomu.                                                                                            WCZEŚNIEJ:
babette: Nie znoszę tego miejsca! Nigdy nie wiem, gdzie stanąć przy kontuarze, by mnie obsłużono.
facet babette: Przesadzasz…
babette: Ja tylko chcę swoje piwo!
facet babette: Każdy chce swoje piwo. Po prostu podchodzisz, jak one i ustawiasz się w kolejce…
lupa [czarne legginsy podkreślają nogi do samej podłogi, biały wifebeater podkreśla biust] i aksinia [zwiewna spódnica, biała, do ziemi, czarny wifebeater] podchodzą do baru, obecni mężczyźni rozsuwają się, aksinia wita się uściskiem dłoni z barmanem tommim, lupa przechyla się przez bar i wyciska na siwiejących skroniach soczystego całusa. Synchronicznie unoszą karnety i podają puste kufle. Tommy z szerokim uśmiechem napełnia złocistym piwem podane szklanice.
babette: Że też się bar nie zawalił pod tym cielskiem!
tommy: One na tym barze tańczyły, nigdy się nie zawalił, to solidny mebel jest.
WCZEŚNIEJ
aksinia: Ale w ogóle na czyje urodziny mnie zabieracie?
merry: A nie wszystko ci jedno? Na tyle czasu zniknęłaś, że wszyscy będą w szoku.

I zastanawiam się, czy nie rozpocząć jakiegoś albumu “Wrocław, którego nie znają turyści” – z tymi wszystkimi ‘Dlaczego zakas?” etc…