Prowadząca wyłączyła muzykę i spojrzała na swą grupę taneczną przerażonymi oczyma. – Bardzo was przepraszam, ale czy ktoś ma coś słodkiego?
Zaległa cisza. Słychać było śmieciarkę krążącą po kostce brukowej, dzwony w odległym kościele i pisk opon jakiegoś pojazdy, co to jego właściciel ma tak małego, że musi sobie rekompensować. Czyli cisza pełna napięcia.
Ewelina pierwsza otrząsnęła się z szoku.
“Ja mam!” krzyknęła radośnie i zanurkowała w plecaku. Z szerokim uśmiechem obróciła się do prowadzącej, dzierżąc coś różowego i podłużnego w dłoni. Po czym wzięła głęboki wdech… i zaczęła puszczać bańki mydlane.
Dobre! 😀 Choć nie wiem, czy pomogło na nagły spadek insuliny czy inną tego typu dolegliwość, ale Ewelina jest moją bohaterką! ❤
LikeLike
Nie pomogło… nastąpiły dalsze kwerendy i znalazł się jeden banan… no i bochen chleba żytniego u mnie… 12 bab i ani jednej czekoladki, świat schodzi na psy 😉
LikeLiked by 1 person
To się kwalifikuje do wezwania policji! 😉
LikeLike
Bochen chleba żytniego u ciebie??!! Bochen chleba?! Zabierasz na zajęcia bochen chleba?!
LikeLike
No w pewnym sensie zabieram, bo zajęcia kończą się w środku nocy, a Stonka czynna li tylko do 23, a chłopu kanapki do kołchozu zrobić trzeba…
LikeLiked by 1 person
Gdyby Bob nie lizał tej części, przez którą się dmucha, mogłabym się zdziwić…Ale po minie wnioskuję, że nie było słodkie.
LikeLike