Cud dla Żabki

Żabka ma półtora roku. Zapisuję, bo za rok sytuacji nie będę pamiętać, za dwadzieścia lat tym bardziej – a dobrze by było, gdyby Żaba wiedziała, że kiedyś wydarzył się cud specjalnie dla niej.

Żabka jest fanką Lindsey Stirling. W sensie, że lubi się kiwać do jej muzyki, a w teledysku “Mirage” ma ulubioną scenę i próbuje do niej przewijać. Niespecjalnie jej wychodzi, niemniej – ma zajęcie.

W upalny weekend, gdy brakło nam już pomysłów, gdzie wyjechać – udaliśmy się na Rynek. Nic specjalnego się nie działo, ot, tłumy turystów i żar z nieba.

A w tym tłumie cud. Cud miał blond kędziory, naście lat, czarną obcisłą kieckę… i cud grał na skrzypcach. Repertuar Lindsey grał. Żaba podbiegła do cudu. Dotknęła nogi odzianej w kabaretkę. “O!” zakrzyknęła ze zdumienia ogromnego. Następnie Żaba klapnęła na zadek i przez pięć minut słuchała, jak cud grał tylko dla niej.

Potem Żaba wyszła z transu i poleciała w świat, głosić ludziom, że zdarzył się cud. Ślubny poleciał za Żabą.

Dwóch takich, odzianych w czarne skóry, co to trumny za sobą ciągnęli jakoweś, podeszło do blond skrzypaczki.

– Fajnie grasz. – stwierdził jeden.

 – Ale jeszcze cię tu nie widzieliśmy. Nie jesteś stąd.

 – Nie, jestem z X.

 – No, fajnie grasz. My tu wchodzimy o 21. Także wiesz. Ale do tego czasu graj sobie.

 – A wy tu często gracie? Bo nie wiem, czy mnie stąd nie pogonią.

 – No mówię, że do 21 masz czas. No dobra, znaj moje dobre serce, graj do 21:30, pociągniemy dłużej browca, upał jak szlag. Ale ani minuty dłużej.

 – A policja?

 – Co policja?

 – Nie pogonią mnie?

Dwóch takich czarnych spojrzało na siebie, potem na nią.

 – Ale za co? – spytał w końcu jeden z nich z bezbrzeżnym zdumieniem.

Wiem, że zazwyczaj głoszę, że uliczni grajkowie zarabiają na całkiem przyzwoite życie. Znajome ze szkoły muzycznej, jak przepiły kasę na bilet powrotny – chyba z Torunia do Łodzi, ale głowy nie dam – ustawiły się pod jakąś kamieniczką i w trzy godziny zebrały nie tylko na bilet, ale jeszcze na przyzwoity obiad. Nie wycofuję się z tych opinii. Tylko tak się zastanawiam – a może warto wrzucić im grosz? Bez nich Rynek nie rozbrzmiewałby muzyką. Zdecydowana większość gra naprawdę nieźle. Pasują do starych kamienic dużo bardziej niż elektro puszczane z knajp. I jedna blondyna grała tylko dla mojej Żaby 😉 I Żaba przez ten krótki moment była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem.

 

13 thoughts on “Cud dla Żabki

  1. Ja aktualnie mieszkam za granicą, ale pamiętam jak, mieszkałam jeszcze w Bydgoszczy. Fantastyczny pan z kapeluszem na głowie i gitarą w ręce za każdym razem, kiedy go o to prosiłam grał niesamowicie utwór “dżem- whisky moja żono”. Pamiętam jak śpiewałam wtedy razem z nim i w tak na pozór nic nieznaczący sposób – rozpromieniał całe, moje wieczory.
    Twoja żabka miała niesamowite szczęście.
    Pozdrawiam ❤

    Liked by 2 people

  2. To naprawdę super, że zachowujesz dla niej takie chwile i takie cuda- Żaba jest szczęściarą! 🙂 Mam nadzieję, że nie uznasz mnie za nawiedzoną, czy wyegzaltowaną, ale naprawdę się wzruszyłam, czytając tę historię… 🙂 P.S. Zawsze wrzucam grosza ulicznym grajkom! ❤

    Liked by 1 person

  3. Uwielbiamy z Dziubasem Lindsey! Przez pierwsze miesiące życia Boba w domu leciała tylko jej muzyka – mam sentyment :))

    Like

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s