Będąc Matką-Polką niemowlęcia – myślałam, że już nic gorszego od chorego niemowlęcia nie spotka mnie w życiu. Człowiek to jednak naiwny do grobu. Chciałam zrobić zestawienie w tabelce, coby bardziej przejrzyście było – ale znów coś mi się wykrzaczyło, a nie mam siły. Bo chora jestem. Od tygodnia.
chory niemowlak – początek Leży taki kartofel, kontaktu zero, dźwięków zero, że coś nie gra poznajesz po oczach i nagłym braku aktywności. Mierzysz temperaturę i wpadasz w panikę. 39. Podajesz paracetamol. Czekasz kwadrans.
chory dwulatek – początek Wraca ze żłoba. Biega. krzyczy, tańce, hulańce, swawole. Nagle w nocy budzi cię gwizdanie. “Od kiedy kot umie gwizdać?” zastanawiasz się i nagle wiesz, że nie masz kota, czyli gwiżdże dziecko. Bo się dusi. Rozpalone jak piec chlebowy. Podajesz paracetamol. W każdym razie próbujesz. Bo dziecię walczy, wije się, wyje. Wzywasz na pomoc ojca dziecka i wszystkich świętych. Coś z leku chyba trafiło do dzioba. Pewności nie masz. Czekasz pół godziny.
chory niemowlak cd temperatura spada. Przysypiasz nad łóżeczkiem trzymając małą łapkę. Albo nie spada. Lejesz chłodnej wody do wanienki. Wkładasz słabo protestujące ciałko. Trzęsiesz się z nerwów, modlisz się, by nie upuścić. Temperatura spada.
chory dwulatek cd temperatura nie spada. Lejesz wodę do wanienki – dziecina wyje. Próbujesz rozebrać dziecinę – masz podrapane policzki. Jaka kąpiel ja się pytam? Dziecina siły dziewięciu diabłów dostała, stoi w chłodnej wodzie po kolana i wyje tak, że za chwilę TOZ stanie w drzwiach. Próbujesz zanurzyć, ociec dzieciny pomaga. Na chwilę się udaje. Taką nanosekundę nowojorską. Ale wycie jest takie, że gorączka rośnie od wycia. Już wiesz, czemu w psychuszkach były skórzane pasy przy wannach. Nie, żeby w czymś to teraz konkretnie pomagało.
chory niemowlak cd pokasłuje nieco i tak strasznie patrzy, lecisz z inhalacjami. Niemowlak trochę staje okoniem, po czym próbuje łapkami dotknąć pary. Po chwili zasypiacie oboje, ukołysani dźwiękiem inhalatora.
chory dwulatek cd kaszle jak stary gruźlik, co za bydlę przyniosło to do żłoba. Lecisz z inhalacjami. Znaczy – wydaje ci się, że polecisz. Dziecina walczy o życie. Trzymasz z ojcem dzieciny wszystkie cztery kończyny. Piątą i szóstą dziecina rozkręca ten pierdziolnik, gdzie się wlewa lek. I wypija.
chory niemowlak powoli dochodzi do siebie po tygodniu. Ma coraz więcej energii. Zaczyna się uśmiechać i jest bardziej kontaktowy.
chory dwulatek szaleje, wyje, nie chce się bawić, chce się bawić, nie chce kropelek, nie chce jeść, daj jeść, ale nie to, pić, wylewa pić… po tygodniu sytuacje wygląda na opanowaną. Kładziecie się z ojcem dziecięcia na l4. Ojciec dziecięcia ma termin jakichś tam tabelek i 38,8. Ty masz katar, migrenę i zapalenie gardła.
wnioski:
- Jestem za karą śmierci dla smutnych patafianów co z premedytacją przyprowadzają chore dzieci na żłoba.
2. Ponadto poszukuję napalmu w cenie okazyjnej celem posprzątania kuchni.
3. Mam dziwne przeczucie, że im starsze dziecko tym gorzej z chorowaniem. Ale to się dopiero przekonam.
.
Moja mama zwykła mówić „małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot”.
LikeLiked by 1 person
Moja też… Popatrz, one jednak miały rację, że też swojej za młodu nie słuchałam!
LikeLiked by 2 people
Przy drugim jest luźniej. Poćwiczysz teraz, później będzie z górki 😉
LikeLike
Owszem, tak mówili. Ale wciąż nie dowierzam… że można się do tego przyzwyczaić.
LikeLike
Nie przyzwyczaić. Po prostu podejść spokojniej 😉
LikeLike
…to raczej kwestia charakteru. I nie widzę tu dla siebie światełka w tunelu, histeria od początku do końca XD
LikeLike
Katastrofejszyn! 😜
LikeLike
Przy pierwszym to tak zwykle bywa, przy drugim masz już domino. Jedno chore, zaraz drugie chore, a potem trzecie.. tfu ojciec dzieciom 😉
Ja aktualnie tfu tfu dzieci mam zdrowe, za to numer 3 się pochorował… i tak myślę czy lepiej odczekać czy lepiej dobić? Także tak, u panów z wiekiem bywa nawet gorzej.
LikeLike
…ja z dobijaniem bym poczekała, nikt tak słodko nie dziękuje za szklankę herbaty, jak chory facet właśnie 🙂
LikeLiked by 1 person
Ja wiem, że choróbska to przykre sprawy, ale ten KARTOFEL to mnie tak rozśmieszył, że nie masz pojęcia!
Mój syn właśnie przyniósł mi ze szkoły przeziębienie, od razu po nim moja Zuza zachorowała, a teraz Luby kwiczy, mnie też zresztą zaczyna łamać w kościach. To są te minusy, ale plusem zdecydowanie jest to, że starszy już potrafi Ci powiedzieć co i gdzie go boli, a niemowlaczek niestety nie. W każdym razie UWAŻAJ NA SIEBIE i życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia.
Ściskam! ❤
LikeLike
Chory Dzidź to zawsze trauma. Pamiętam z dziewczynami i bardzo wam współczuję. Tamaluga, odpukać, narazie nie choruje. Jedyną gorączkę jaką miała, to teraz w Międzyzdrojach od sinic. Syrop zwracała momentalnie, więc na siłę wsadziłam jej czopek. Przeszło momentalnie i już nie wróciło.
Kurczę, te choróbska to jeden z głównych powodów, dla których nie posyłam Tamalugi do żłoba.
Zdrowia życzę całej rodzinie.
LikeLike
Z tymi chorobami jest chyba tak, że jak nie przechorujesz w dzieciństwie, to potem słabszy system odpornościowy. Widzę po sobie, bracie i mężu – choć to nie jest do końca miarodajne, bo oni mają minus do odporności ze względu na płeć 😉 Za życzenia dziękuję, Żaba już skacze ;)))
LikeLike
Nie wiem jak to będzie z odpornością, póki co jestem zdziwiona, bo Tamaluga z cc i krótko karmiona piersią, więc tym bardziej powinna łapać infekcje. W każdym razie pani doktor powiedziała, że jeśli dotąd nie chorowała, to gdy już w końcu zachoruje to my wpadniemy w panikę. 😀
LikeLike
Eee tam – masz wprawę po starszych, w roli panikary Cię nie widzę 😉 !
LikeLiked by 1 person
Gorszy od chorego dziecka jest chory mężczyzna. od 1,48 minuty
LikeLike
No to Cię nie pocieszę…im starsze tym gorzej i leki droższe;) W ubiegłym roku szkolnym miałam tak, że Młoda przynosiła coś z przedszkola, chora była albo i nie, a Mała łapała wszystko… Tak na przyszłość, jak jeszcze nie masz – odsysarka do kataru taka do odkurzacza. Bez tego nie wiem jakbyśmy tamtą zimę przetrwały…
A co do tych patafianów – w przedszkolu niestety nie jest lepiej…
Zdrówka życze!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
LikeLiked by 1 person
Leki droższe… no tak, w końcu to na masę dziecia się rozlicza 😉 Patafianów naprawdę bym rozstrzelała 😦
LikeLike
A mąż jak się pochorował to nie kazał wołać księdza? Bo zazwyczaj faceci jeszcze gorzej znoszą niż dzieci…. 😀
LikeLike
Mój egzemplarz jest specyficzny – kuchnię wysprzątał w nocy z temperaturą ponad 38, bo nie mógł na to patrzeć… z szafkami wewnątrz włącznie… następnego ranka miał 39 i zastanawiałam się, czy nie wzywać pogotowia…
LikeLiked by 1 person
Ooo to mogę przybić sobie z nim piątkę. Ja przy 39 stopniach gorączki zamiast się położyć to ogarniam pokój, bo musi być cacy zanim całkiem padnę….. 😀
LikeLike
Rozumiem potrzebę wysprzątania pokoju, w którym człowiek zamierza umrzeć na katar, naprawdę rozumiem. Ale potrzeby czyszczenia szafek kuchennych przed północą tuż i temperaturą rosnąca jak… jak… bardzo w każdym razie – to tego już nie rozumiem!
LikeLike
Córeczka koleżanki w żłobku złapała salmonellę.. Na szczęście tą mniej groźną (tak mówiła), ale i tak już trzeci tydzień jest z małą w domu. “Najzabawniejsze” jest to, że to już trzeci epizod z salmonellą w tym żłobku.. Ręce opadają.
LikeLike
Albo mają pecha, albo…
LikeLike
Oj, to zdrówka życzę! Niestety po wakacjach zaczyna się nie tylko przedszkole, szkoła, ale i choroby.
😦 Mimo własnego niedomagania udało Ci się zrobić świetną charakterystykę porównawczą.
Pocieszę Cię – chorego dwulatka chyba nic nie przebije.
Jak dzieci mówią, jest już zdecydowanie łatwiej.
No i z wiekiem dzieci zwykle coraz mniej chorują. Oby tak było w przypadku Żaby! 🙂
LikeLike
Taak… też uważam, że “chory ojciec dziecka” to oddzielna kategoria i nie ma co porównywać… I nie jestem pewna, czy lepiej, jak mówią. Dzieci w sensie. Do dziś pamiętam, że na pytanie matki “Co cię boli?” konsekwentnie odpowiadałam “Wszystko!!!”…
LikeLiked by 1 person
Dobra byłaś! 🙂 No i przede wszystkim mądra!
Należycie korzystałaś z przywilejów “bycia chorym”. 😉
A zresztą fajnie jak tak czasem inni poużalają się trochę nad nami.
Ci, “chorujący ojcowie”, wiedzą, co robią. 😉
LikeLike
Ja od początku twierdzę, że jakakolwiek próba leczenia dwulatka (a w sumie już od roku się zaczyna macarena) jest jak aplikowanie tabletki kotu. Wycie, wyrywanie się, lekarstwa nie wypije, kataru nie odciągniesz, nie, nie i jeszcze raz nie.
Też jestem przeciwna przyprowadzaniu chorych dzieciaków do żłobków/przedszkoli. Bob siedzi w domu od zeszłej środy, chociaż ma tylko i wyłącznie katar. Ale siedzi, dopóki mu nie zejdzie, koniec, kropka. Bo jego katar może u innego dziecka jeszcze czymś innym zaprocentować.
Jestem z Wami, bo chore dziecko to jest dramat totalny. Ale chore dziecko i chory rodzic to highway to hell…
LikeLike
No to jestem na tej highway i końca nie widzę… jak lekarki przywalą jeszcze po tygodniu to idę nocować pod most.
LikeLike
Przynajmniej odpoczniesz.
LikeLike
Ciekawe zestawienie 🙂 No widzisz, czasem człowiekowi się wydaje, że gorzej być nie może,a tu bach. Mi np. się wydaje, że im ja jestem starsza, tym gorzej znoszę zwykłe przeziębienia, też tak masz?
LikeLike
…przeziębienia niestraszne, ale boligłówki ewoluowały w totalne migreny. Czas na złom. Głowę, reszta może się przydać jeszcze.
LikeLike
Piąty dzieciaczek w drodze i jednak wolę chorego dwulatka, niż niemowlę. Trudniej w szpitalu wylądować 😛
LikeLike