Rozważania do wtóru tej oto pieśni… Polecam na różne nastroje, nie tylko błękitne.
Dawno temu, młodą, stanu wolnego wolnego byłam, a ON wyjeżdżał – do domu, mamusi, żony czy dziadka – wpadałam w różne, błękitne stany, robiłam pazury, fryzury, patrzyłam w błękit za oknem lub pełnię… Melankolio, nimfo, skąd ty rodem…
Potem, gdy Chłop brał dziecinę – Żabencję pod pachę i jechał do dziadków, wstawałam, otrzepywałam się i z pieśnią na ustach ruszałam z praniem, odkurzaniem, woskowaniem mebli i czyszczeniem szafek w kuchni… Królową i jej niebieskości nadal nuciłam, aczkolwiek jakby szybciej…
Książę raczył był pojechać. Kijanka wyje jak ze skóry obdzierany prosiaczek. Sam sobie te szafki w kuchni myj, jak ci przeszkadza, że się lepią. Poszłam na warsztaty, były cudne, a poza tym machnęłam kilka obrazków w błękicie. Czyli w sumie błękit pozostaje…
PS za tydzień DFy w Zameczku, polecam, jak kto w okolicy…
No i dobrze, Królowo Błękitu.
Bądź dla siebie łagodna, a te szafki to poczekają na lepszy czas, aż Kijanka podrośnie.
LikeLike
…:)
LikeLiked by 1 person
Jakieś równouprawnienie musi być 😉 co Ty wszystkie szafki masz myć? 😜 chłop też ręce ma 😁
LikeLike