Melancholia jest błękitem…

Rozważania do wtóru tej oto pieśni… Polecam na różne nastroje, nie tylko błękitne.

Dawno temu, młodą, stanu wolnego wolnego byłam, a ON wyjeżdżał – do domu, mamusi, żony czy dziadka – wpadałam w różne, błękitne stany, robiłam pazury, fryzury, patrzyłam w błękit za oknem lub pełnię… Melankolio, nimfo, skąd ty rodem…

Potem, gdy Chłop brał dziecinę – Żabencję pod pachę i jechał do dziadków, wstawałam, otrzepywałam się i z pieśnią na ustach ruszałam z praniem, odkurzaniem, woskowaniem mebli i czyszczeniem szafek w kuchni… Królową i jej niebieskości nadal nuciłam, aczkolwiek jakby szybciej…

Książę raczył był pojechać. Kijanka wyje jak ze skóry obdzierany prosiaczek. Sam sobie te szafki w kuchni myj, jak ci przeszkadza, że się lepią. Poszłam na warsztaty, były cudne, a poza tym machnęłam kilka obrazków w błękicie. Czyli w sumie błękit pozostaje…

PS za tydzień DFy w Zameczku, polecam, jak kto w okolicy…

3 thoughts on “Melancholia jest błękitem…

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s