Morzeee, nasze morzeee… czyli dlaczego Grzybowo.

Byliśmy nad morzem. I wróciliśmy. To, co się dzieje teraz, czyli szok po-urlopowy pominę milczeniem, by wszyscy wiemy, że po odpoczynku z dziećmi rodzice powinni mieć jeszcze drugie tyle na odżycie… albo przynajmniej wizytę u psychiatry na NFZ.

Otóż Grzybowo jest piękną, spokojną mieściną, nawet w szczycie sezonu ludzie uśmiechają się i nie spieszą. Bo też nie ma dokąd się spieszyć. Morze nie ucieknie, jak wskazuje doświadczenie. Domki parterowe, jednopiętrowe, bloków niet, rozrywek dla dorosłych – niet. Do Kołobrzegu dziesięć minut autem, busy czy pksy co pół godziny, po co budować kino w Grzybowie, skoro są w Kołobrzegu. W Grzybowie jest spokój i życzliwość. Jak bardzo? Wyobraźcie sobie taką akcję – jedziemy do pokoju z kuchnią, z obiecanym placem zabaw w ogródku. I on tam jest. Zjeżdżalnia, dziesiątki zabawek, kuchnia, piłki, przytulanki, kreda, tablica… Wysiadam, Żaba chce na plac, super, ale ja muszę karmić, a Książę to ma taką wizję, że po tych nastu godzinach prowadzenia pojazdu to on by chciał wynieść walizy i przespać się choć kwadrans. Grozi, że umrze. Żaba grozi potokiem łez. I tu wkracza właścicielka przybytku. Śliczna, ruda jak wiewióra, bierze Żabę za umorusaną łapkę i bawi się z nią na placu. Widzicie tę akcję? Książę zdążył nas wypakować. Co jeszcze? W gablotce na korytarzu znów dziesiątki zabawek, dinozaury, samochody, wszystko. Żaba pożyczyła sobie wóz strażacki. Jak wyjeżdżaliśmy – żegnała się z wozem, nie z morzem. I te ogrody. Wszystkie zadbane, wszystkie piękne, wszędzie place dla dzieci, mniej lub bardziej rozbudowane, ale wszędzie… Sielsko i anielsko.

Morze niby nasze, ale gdzie Żaba piachem sypnie, tam Niemca muszę przepraszać. A już jedna Helga to szczególnie mi w pamięć zapadła. Gwiazdy, salta, cuda na kiju… Książę przyznał, że nieźle to wygląda i w sumie to może Żabkę pozwoli zapisać na akrobatykę… Zdjęcia absolutnie nie oddają dynamiki i gracji – ale bałam się, że jak włączę nagrywanie, to jednak tatuś Helgi wstanie i mi przywali, zanim znajdę słowa w narzeczu najeźdźcy…

A to może jednak jakieś zdjęcie morza…

I tyle tego.

Może jeszcze dwa detale.

1. Książę poleciał wywieszać świeżo uprane rzeczy Żaby, bo tak świetnie się bawiła, że zapomniała o czynnościach fizjologicznych. Poleciał i wrócił dziwnie poruszony. “Żono moja, ile byś dała lat naszej gospodyni?” “Na moje oko jesteśmy równolatkami, ale mogę się mylić.” “Ona starsza dwa lata. I wiesz? Ona ma wnuki w wieku Żaby. Bo pierwszą córę rodziła rok po maturze i córa wycięła jej taki sam numer. Rozumiesz? Bawilibyśmy wnuki!!!” …a wnuki można oddać rodzicom, jak już się człowiek zmęczy…

2. W Kołobrzegu trwał festiwal Indii, na scenie gry i swawole, między innymi opowieści O Krisznie, kolorowo z dzwoneczkami, nagle pojawia się demon, czyli wielka, czarna małpa, spoko, Żaba się cieszy, że jest małpka… A potem Rama pokonuje demona…“Mamuniu, czemu pan bije małpkę?” 

 

7 thoughts on “Morzeee, nasze morzeee… czyli dlaczego Grzybowo.

      1. Hahhaha…pamiętam jak miałam chyba z 15 lat i śpiewała to moja ciocia na wakacjach …. ech jak ten czas leci… Ponadczasowa piosenka 🙂

        Like

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s