Dawno, dawno temu i wcale nie w Białymstoku

Jak dawno? Tak dawno, że miałam na głowie eleganckiego jeżyka, a nie niesforne pukle sięgające połowy pleców.

Gdzie? W Mieście Krasnoludków.

Radosną singielką będąc, po okrążeniu nad ranem, lekko chwiejnym krokiem wracałam na hawirę. W pamięci kołatała się myśl, że kuchnia moja, lśniąca i czysta pozostaje taka nie bez powodu. Pusta albowiem stoi i nawet muchy czy mrówki z głodu w niej zdechły. Postanowiłam nabyć jakiś produkt jedzenio-podobny, co w zasadzie trudne nie było. Tylko po uszach mi nieco ciągnęło, a nie miałam czasu na przeziębienie. Zatem na uszy szal naciągnęłam.

Pojawili się dosłownie znikąd. Mgła ich wypluła, czy fosa, ściekowi podobna, nie wiem.

Wyzwiska, przekleństwa, radosne porady, by wracała do siebie. Głupia muslimka. Przyszła im tu bomby podkładać.

Rozejrzałam się, do kogo ta mowa.

Do mnie. Która znam wszystkie zwrotki hymnu narodowego, Inwokację, od 2 pokoleń we Wro, a uprzednio rodzina na wschodzie, które to Kresy zawsze nasze…

Nie mogłam się długo dziwić. Wytrzeźwiałam piorunem. Dla tych panów nie miało znaczenia, jak dobrze przeklinam po polsku, ile Polki we mnie… oni szukali pretekstu, a ja im pretekst dałam. Bo byłam sama i słaba. Szal na uszach to naprawdę detal. Ale przez długie lata nosiłam czapkę czy opaskę, a jak zapomniałam, to cierpiałam w milczeniu. Nie ubierałam szala. Za bardzo się bałam.

Oprócz słabości do szali mam też słabość do kolorowych szmatek, jakieś tam pareo, chusta, apaszka. Monochromatyczne zestawienia przerywam właśnie tęczowym akcentem, moim zdaniem wygląda to nieźle, taka tęcza do skórzanej kurtki…

Moje pytanie brzmi – czy teraz mam zaprzestać noszenia tęczowych apaszek? Bo komuś się skojarzy? Bo ja jestem kobietą i zawsze mam w pamięci, że ten naprzeciw to człowiek i nie wolno mu robić krzywdy, ale on już takiej pamięci nie ma, ma pięści, nóż, kastet, kij… Bo jestem słabsza i nie powinnam prowokować? Ja mam myśleć z wyprzedzeniem, co jemu się kojarzy, bo on z myślenia jest zwolniony?

To nie jest tak, że zawsze agresorem jest łysy. Ale w większości wypadków, tak z 80%, agresorem jest mężczyzna. On jest sfrustrowany, biedaczek, on nie zapanował na sobą, on nie miał pojęcia, jaki jest silny. Nie przesadzam z tą większością. “Mężczyźni objaśniają mi świat” pióra Solnit nafaszerowane jest twardymi danymi. I wcale nie jest coraz lepiej, jak autorka próbuje sugerować. W opozycji do feminizmu rosną ruchy …nie, nie będę używać brzydkich wyrazów. Nieważne. Bo gdyby autorka miała w 100% rację, to wystarczyłoby wyzerować mężczyzn. Jak w seksmisji. Tylko zanim się do tego zabierzemy, sprawdźmy, czy w społecznościach bez pierwiastka męskiego jest lepiej, nie dużo lepiej, ale choć trochę…. Żeńskie więzienia, zakony… słyną z okrucieństwa. Nawet przytułki prowadzone przez zakonnice mają ostatnio złą prasę… Więc chyba kastracja połowy świata nie rozwiąże problemu przemocy…

W nosie mam politykę. Chciałabym czuć się bezpiecznie na ulicach. Tylko tyle.

Póki co -świeci słońce.

5 thoughts on “Dawno, dawno temu i wcale nie w Białymstoku

  1. Och, kochana jakie to wszystko smutne. I ci biedni, mali duchem łysi. Matki tych “miłujących Polskę” musza czuć się okropnie i zadają sobie wciąż to samo pytanie, “Gdzie ja popełniłam błąd”?

    Like

  2. Ale nic Ci nie zrobili? :/
    W Gdańsku kiedyś też było dużo łysych, którzy się czepiali, ale chyba się wykruszyli z czasem. Albo ja przestałam nosić glany i ubierać się na czarno, więc się tak nie interesowali. :]

    Like

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s