Żądza pieniądza czyli dlaczego nie jestem Marianna, a tylko udaję Martynę

Nie pochodzę z Potockich ani Radziwiłłów, na co dzień jakoś szczególnie mnie to nie uwiera. Niejakiej Paris H zazdroszczę najwyżej, że kupiła sobie obecność w “Repo Opera” – ale miło z jej strony, że nie skopała całej produkcji, bo przy takich funduszach, to by przecież mogła, kto by jej zabronił.

Ale była sobie taka pani, Marianna Orańska, królewna, matka, żona, babka… i tej królewnie, to ja zazdroszczę, szczerze. W Kamieńcu Ząbkowickim jest pałac. Marianny. I moje małe, plebejskie serduszko coś ukłuło. Nie zazdrość, bo zazdrościć to mogę pannie H. Ukłuła mnie totalna, czarna zawiść. Ten pałac jest tak ogromny, tak piękny, że ja nie wyobrażam sobie nawet, jaką fortunę kosztowało postawienie go i utrzymanie, nie wiedziałam, że w jednym ręku takie pieniądze mogą być zgromadzone. I wydane tak bardzo ze smakiem. Pałac w Kamieńcu – jak będziecie przejeżdżać przed Dolny Śląsk – polecam szczerze.

1234567101112

Zwiedzanie z przewodnikiem o pełnych godzinach. Trwa od 1,5 do 2 h.

I tu wyjaśnienie, czemu mogę udawać Martynę. Nie ze względu na umiejętności kierowcy [chciałabym!], ani na podróże na kraniec świata [takoż chciałabym!!]. Otóż pani Martyna popełniła wpis polecający miejscówkę – ale tej miejscówki nie zwiedziła.

Mam tak samo. Zwiedzanie – najmniej 1,5h, ponad 360 schodów wewnątrz. Mając do wyboru – noszenie na rękach 7kg lub ściganie po korytarzach 14 kg – wybrałam spacer po ogrodach. 3h. Ale były ławeczki.

I czyste powietrze. Oraz trasy oznaczone, bo ogrody przechodzą w las. Szlak niebieski jest specjalnie przystosowany dla wózków. Przez większość trasy. Bo ścigając Żabę trochę się zamotaliśmy i wylądowaliśmy nagle na trasie rowerowej. Owszem, da się tamtędy przepchnąć wózek, sprawdziłam. Zasadniczo – było cudnie. Czekam, aż małe podrosną, żeby obejrzeć wewnątrz, dopisuję do listy, co to zawiera wszystko na potem, setki książek, umiejętności, wycieczek. Ale jest cudnie. A pałac polecam, ja, prawie-Martyna 😉

13

 

5 thoughts on “Żądza pieniądza czyli dlaczego nie jestem Marianna, a tylko udaję Martynę

    1. Akurat – one zawsze miały pod ręką służbę, takiej księżniczce nie wolno samej przebywać, bo jeszcze zacznie myśleć… o wyjściu na zewnątrz na ten przykład… więc zawsze pod ręką ktoś był, dla rozrywki, wskazania drogi, szpiegowania – a już służba to miała swoje rejony i się nie gubili…
      Jakieś jeziorka – ewidentnie ją poproszono i z uprzejmości poleciła, tylko w nazwie się machnęła, więc jak ‘czujni internauci’ jej wytknęli – przeprosiła i obiecała odwiedzić oba miejsca…

      Like

Leave a comment