Zapomniałam złotego słonika na szczęście. Nawet tego nie zauważyłam, bo jeszcze część kartonów leży po kątach nierozpakowana…
Książę spadł ze schodów i uszkodził dłoń.
Złamałam klucz.
A teraz czekamy na chirurga, bo wynosząc lodówkę tak ją nieszczęśliwie upuścił, Książę, nie chirurg, że bez szycia się nie obędzie. I on by sobie zaszył, Rambo Platynowy, psiakrew, ale że rzecz się działa już na ogródku – do rany dostała się ziemia. Trzeba oczyścić. No i zastrzyk przeciwtężcowy jednakowoż jest konieczny.
Chyba muszę wrócić po słonia. Serio.
Taki dzień. Słonik też by nie pomógł. Będzie dobrze! ❤️
LikeLiked by 1 person
O rany…limit nieprzewidzianych zdarzeń wyczerpany;)
Spokojnych Świąt Wielkanocnych!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
LikeLike
I Tobie takoż zdrowia i spokoju… Oraz snu 😉
LikeLike
Jak myślisz o słoniu to prawie tak jakbyś go miała.
Po dniu gorszym powinien przyjść lepszy.Tak będzie!!!
LikeLike
Obyście wyczerpali limit niefortunnych zdarzeń!
LikeLike
O rety
LikeLike
…taa … motyla noga wręcz 😉
LikeLike
Oj, idź Ty po tego słonia. Idź!!
LikeLiked by 1 person
Uff… 😦
Faktycznie, słoń niezbędny. I koniecznie z trąbą do góry.
Ps. Bardzo współczuję, niech Książę wraca szybko do pełnej formy.
LikeLike