Wiem, że tekst brzmiał nieco inaczej:
W rytmie zachodów, w słowach kamieni
W spojrzeniu ptaków, w mowie przestrzeni
Rodzi się spokój – mówią, po jednym roku
Leczą się myśli, mnie to nie bierze
ale dokonałam pewnego skrótu… Może za rok te myśli rzeczywiście na wsi by się uleczyły, ale póki co przeklinam sytuację, która zmusiła mnie do powrotu na wieś. Czego matka nie zrobi dla dzieci…
Jak tylko zaczęto ogłaszać restrykcje i liczby szybowały – odkryłam, że mieszkamy w dość parszywym bloku pośrodku dość paskudnego miasta. Że Ukraińcy twierdzili, że nic ich nie weźmie, bo oni się dezynfekują wewnętrznie – spoko, to było do przewidzenia. Ale że Włosi twierdzili, że to wszystko urojenia i problem to może mają na południu Włoch, ale oni są z północy, właśnie wrócili i tam nikt nie przejmuje się żadnymi zakazami, no nie będzie im władza zakazywała imprez. A jeszcze w weekend zamknięcia knajp – pamięta jeszcze ktoś, kiedy to było? – otóż w tamten weekend, co to już zakaz zgromadzeń, etc – to w mojej bramie odbywały się najmniej trzy huczne imprezy. Skoro imprezownie nieczynne – to logiczne, że na imprezę wybierze się blok najbliżej Rynku, prawda?
Zacisnęłam zęby, poryczałam się histerycznie i przeprowadzka stała się faktem. A na wsi, jak to na wsi o tej porze… kwitnie wszystko, co może i nie może. Podlewamy pokrzywy, bo chyba nas tu maj zastanie, więc będziemy mieć świeżutkie. Żaba wita się z ziemniakiem przesadzonym z doniczki… Przejechał całą drogę z nami, wygnaniec jako i my…
Krótki podgląd na kwitnące:
czereśnie
kalia
…chyba wiśnia, pewna nie jestem
Zdjęć ziemniaków brak, bo jeszcze nie kwitną. Droga Olitorio moja – bierzesz ziemnora z ‘oczkami’ i wsadzasz do ziemi, podlewasz ewentualnie, jak nazbyt sucho. Jak rzeczony ziemnor ma ‘oczka’ po przeciwstawnych stronach siebie – możesz go przeciąć i masz dwie roślinki. Też się zastanawiam – po co, bez ziemniaków mogę żyć. Ale Książę nie może. I Żaba ma z kim porozmawiać.
Niech to się wreszcie skończy, ja chcę do miasta, ja chcę do tych szajb małych i biednych, bo karmię się nimi i karmić się będę.
PS Jak Książę wrócił po słonia – to już na samym naszym piętrze dwa mieszkania były na kwarantannie sanepidowskiej. Tak, zgadza się, Włochom kazano usiąść na tyłku. Niespodzianka, prawda?
Znalazłem dom na wsi. Nad Bugiem oczywiście. Tylko brakuje mi jakieś dwieście tysi. I wiem, że dom to dużo roboty i takie tam. Ale wciąż chcę. Choćbym miał tam tylko bywać.
LikeLike
Chcesz, to Ci to wybiję z głowy?
LikeLike
Daesz.
LikeLike
Wyobraź sobie piękną kochankę. Spełniasz zachcianki, kaprysy. Bierzesz ślub. Jej wymagania rosną w nieskończoność. Nic już nie robisz dla siebie bez namysły, nie ma mowy o spontanicznym koncercie, nawet książka jest problemem, bo to zajmuje czas i pieniądze, a twój czas i pieniądze należą w całości do niej. Ona zaś się starzeje i by ukryć braki – zgadza się, żąda więcej. Albo się rozwiedziesz – albo zabijesz. Tracisz zawsze. I tak to wygląda z domem na własność. Dajesz wszystko- czas, pieniądze, energię. A i tak rynna przecieka.
LikeLike
Ale za to robi dobrze i nie daje sąsiadom. Ha!
LikeLiked by 1 person
Acha, robi dobrze… ale po co kupować browar, jeśli można kupić kilka butelek? [nawet, jeśli masz większe potrzeby, to i tak lepiej kilka kegów, niż całe przedsiębiorstwo]
LikeLike
Pamiętaj, że wbrew pozorom, nie lubię ludzi. Więc chciałbym się kiedyś z nią spotkać. Nawet, jeśli miałbym jej czyścić jej komin, łatać niedomagania płytek, rąbać, by było czym palić, golić trawnik i takie tam.
Marzenia o takiej “kobiecie” były i są moimi marzeniami, do których spełnienia kiedyś uda mi się dotrzeć.
Z resztą przynajmniej nie robiłbym głupot, jak zwykle, bo nie miałbym byłbym czasu na nie. Dlatego chcę.
LikeLike
Ale będziesz musiał wchodzić na ten komin nawet mając 70 lat na karku, bo samo się nie zrobi…
LikeLike
Od tego mam Młodzież 😉
Nie wiem, może to zachcianka, fanaberia, cokolwiek. Może kiedyś po dziadku dostanę w spadku taki bez dojazdu, gdzie w zimie bez łańcucha nie podchodź, bo dojeżdża się po trawie, bo jest piec zamiast centralnego. Chciałbym.
LikeLike
Życzę Ci spełnienia marzeń… ale jak będziesz wracał do cywilizacji – wyślij znak, że miałam rację. Za dekadę czy dwie.
LikeLike
Za dekadę czy dwie to pewnie dopiero się wyniosę. Recesja i te sprawy… 😉
Dziękuję! 🙂
LikeLike
A je te oczka odrywałam i do śmieci, i do śmieci, ale ja jestem tylko wariat.
U kogo na tej wsi?
LikeLike
Widzisz, a miałabyś już cały zagon.
…długa historia
LikeLike
boszszszsz ileż to placków!!!!
LikeLike
Jessu, jakich placków??? Ja nic nie piekę, znów mam zepsuty piekarnik, klątwa jakaś, gdzie jestem, tam coś w piekarniku szwankuje…
LikeLike
Po co piekarnik? Patelnia i jedziesz!
LikeLike
Ale co – kwiaty czereśni???
LikeLike
eee… możesz i kwiaty czereśni, Ja wolę placki ziemniaczane, ale co kto lubi i jak wspomniałam jestem tylko wariat.
LikeLike
No nie, przodkowie z poznańskiego, placków ziemniaczanych się brzydzę, wszystkiego z ziemniaków się brzydzę, prędzej kwiaty czereśni…
LikeLike
Mię się zdaje, że to trzecie kwitnące to jabłoń, psze pani, a nie wiśnia 🙂
Szalona, za miastem tęskni 😉
LikeLike
Owszem, masz rację, jabłoń to… Serio ktoś to poznaje po kwiatkach, a nie po tym, że rośnie tam, gdzie sadził? Zrobili mi podmianę i tamtej wiśni już nie ma…
Kwestia gustu. Ale nie jestem jedyną. Zobacz, ile rokrocznie kobiet ucieka ze wsi do miasta. Zdecydowanie kobiecie łatwiej się żyje w mieście.
LikeLike