Żaba jest podrzutkiem.

Albo changelingiem.

To nie może być moja rodzona córka. Ani Księcia.

Kiedy odmęty internetów mnie wciągną – czy to tutoriale, czy shorty animowane – to może się walić i palić, nie ma mnie dla świata.

Kiedy Książę odpali filmiki instruktażowe, albo nie daj smutku o samorozwoju – wieczór mam z głowy, choćbym na rurze zatańczyła, nie zauważy.

I wiecie, genów nie oszukasz. I jeszcze wszyscy rodzice wkoło narzekają, że jak dziecko się zassa w internety, to koniec, nie ma dziecka.

Chciałam kolejną zupkę-krem zrobić, ale to czasu potrzeba. A Książę coś majstrował. Więc Żabę potrzebowałam czymś zająć. Więc z bólem serca odpaliłam jej jakąś piosnkę o Elsie i Annie i zniknęłam w odmętach kuchni, świadoma, że zamurowałam dziecko na dłuuugi czas.

Pięć minut później rumor z pokoju postawił mnie na baczność i spowodował, że jednak odmęty kuchenne zarzuciłam.

Żaba włączyła sobie Chandeliera Sii. I zaczęła przyklejać się do futryny. Zwanej czasem ościeżnicą dla niepoznaki.

Od trzech dni zatem jestem nakłaniana do nauki stójki przy ścianie. Przez Żabę. Wścieka się, że jej nie wychodzi, wyje jak potępieniec. A potem znów żąda Chandeliera i wyjaśnień, jak coś zrobić. Przewrót w przód ma opanowany. W tył z pewną pomocą. Ale na salta i mostki to ja się nie piszę. Książę zwiał już przy przewrocie w tył i udawał, że zajmuje się Kijanką.

I poza tym, że zupka-krem się spaliła, to chciałabym wiedzieć, czyje to dziecko. Może to reinkarnacja ostatniego diabła tasmańskiego?

8 thoughts on “Żaba jest podrzutkiem.

  1. Eh, jaki tam tasmański to Okruszek najmilejszy, najzabawniejszy, najwdzięczniejszy, najsłodszy… To widać i czuć :-)))

    Like

  2. Ano bo żabki to w ogóle są skoczne i zwinne stworzenia. 😉
    A Twoja Żabka – wspaniała i szczególna.
    Tylko czekać jak Kijanka podrośnie i będzie siostrzyczkę naśladować w swej skoczności.

    Like

Leave a comment