Dzwony kościoła rozdarły się na Anioł Pański.
Kijanka zmarszczyła brewki i zaczęła uciekać. Pro forma raczej, niż z nadzieją. Przed południową drzemką nie ma ucieczki. Umazała się pierogami z jagodami i zadowolona schowała pod kocykiem.
Drapiąc ugryzienia zakończyłam lekturę. Zadumałam się nad potęgą internetu.
“Kocie chrzciny” pani Małgorzaty Sidz czytało mi się dobrze, tak dobrze, że po raz kolejny, niepomna ilości komarów i mojego do nich obrzydzenia, zaczęłam planować przeprowadzkę na Północ. Tym razem Finlandia. Niemniej, internet mnie odwiódł. [znaczy, oprócz ślubnego, który znudzonym tonem przypomniał, że jako abstynentka czułabym się, wśród tych pijących na umór, co tydzień, przy każdej okazji lub bez okazji, co najmniej dziwnie. A obco to z całą pewnością.]
Otóż internet pozwala zweryfikować natychmiast informacje. I o ile Korpiklaani może się podobać, a refreny wpadają w ucho – o tyle już Marimekko nie spodoba się, niezależnie, ile atramentu zostanie wylane, by pochwalić. I nie wierzę, że miniówa bez talii, a za to z długimi rękawami, jest wygodna.
“Kocie chrzciny” jest opowieścią o życiu codziennym, autorka zamieściła wypowiedzi obcokrajowców, rdzennych mieszkańców, takoż Finów, w tym szwedzkojęzycznych. [a co do rdzennych – wszystko super, póki internety nie przybliżą joik. Albo stroju ludowego Saami. Nie pomogą zachwyty – rozumiem, że to czyjaś tożsamość, ale nie ma sposobu, by mi się spodobało. Nie zachwyca.] I może w tej mnogości narracji upatrywałabym jedyne uchybienie. Ludzie nie są szczególnie przybliżeni, ich historie pojawiają się jako ciekawostki, nie ma pogłębionej charakterystyki, jakby bardziej na ilość, niż jakość znajomości czy konwersacji autorka poszła. Trochę mnie to uwierało podczas lektury. Może kwestia skrótowości. może wydawnictwo kazało odchudzić opowieść. A może taki był zamysł, trudno ocenić.
“Kocie chrzciny” polecam jako lekturę przyjemną i pouczającą.
Dzięki za polecenie.
Po wpisaniu tytułu w “Google” można zobaczyć okładkę z domem z doliny Muminków 🙂
LikeLike
O muminkach i ich autorce też sporo się pojawiło.
LikeLiked by 1 person
jedyna dobra strona suszy, nie ma komarów 😉
LikeLike
Skoro polecasz, to będę mieć na uwadze. A te komary to naprawdę chyba się wściekły. po 21 lepiej nie wychodzić z domu;)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
LikeLiked by 1 person
Podoba mi się “Dzwony się rozdarł na Anioł Pański”. Czuję tę atmosferę. Dzieciństwo. Zawsze słychać było dzwony, bo miejscowość moja malutka była. A jeśli chodzi o kąsicieli, to muchy zauważam dręczące. Komarów nie.
LikeLike
Brzmi fajnie, zapisuję!
LikeLike