Błękity i róże czyli o spełnianiu marzeń…

– Czasem myślę, że ja go sobie wykrakałam. – Mara zakołysała Miśkiem. – Wszystkim opowiadałam, że się boję takich maleńkich niemowlaków, to dostałam… od razu podrośnięty egzemplarz…

Miśku jest bowiem takich rozmiarów, że nie dostanie ubranek po Kijance. Nie, żeby komuś przeszkadzało, że półroczniak turla się w sukienuni. Otóż Miśku jest dokładnie rozmiaru Kijanki. A ona ma półtora roku.

– Ale nie narzekam. Rzeczywiście czuję się pewniej, jak mam konkretną wagę w ręku.

– Chyba coś w tym jest. Zadzwoniła ostatnio Freya i wyobraź sobie… Całę życie opowiadała, że chciała mieć syna… No, to lekarz potwierdził, że to ciąża, nie zatrucie i że będzie syn…

– Czekaj, ile ona ma córek?

– Dwie. Z czego jedna jeszcze na piersi w sensie dosłownym…

– Zaszalała…

– A jak już o szaleństwach mowa – jakieś plotki mi zapodasz?

– Hmmm – Mara zapatrzyła się w okrutnie błękitne niebo. Ani cienia chmurki. – A wiesz, nawet coś mam. Poznałam nowego faceta Kachny…

– Czekaj, jak to nowego faceta? To Kachna nie jest już z Andrzejem???

– To ty nic nie wiesz?! Kachna rzuciła Andrzeja ze dwa lata temu…

– Wszystkie rzucają Andrzeja, jak się dowiadują, jak je po rogach wali, a prędzej czy później każda się dowiaduje…

– Ależ nie! Andrzej się zmienił, zaangażował, nie zdradzał Kachny…

[prawie się udławiłam wodą z miętą. To, że o czymś Mara nie wiedziała, nie znaczy, …nic nie znaczy. A o to, czy Andrzej zdradzał, należałoby spytać Elizę 😉 ]

– Co tam u Elizy? – spytałam podchwytliwie.

– Ma się dobrze, dzieci zdrowe, dostała awans, a jej mąż spadek. Nie wytrącaj mnie. Otóż, nigdy nie zgadniesz, z jakiej to przyczyny Kachna rzuciła Andrzeja. Powiedziała wszem i wobec, że ona nie może być z nim, bo on jest świetnym kumplem. W myślach jej czyta. Te same książki czytają i podobnie rozumieją. Na to samo mają ochotę. ROZUMIESZ?! Ta durna pipa miała marzenie wszystkich kobiet po 30, faceta, który ją rozumiał… i z tego powodu go rzuciła.

– Po pierwsze minuta ciszy… Po drugie – ona chyba nie ma 30…

– Nie ma. Ale czy wszystkie 20 muszą…?!

– Nie wszystkie… Ale wiesz… Skoro Andrzej brał sobie pannę młodszą o naście lat – to na co liczył? Że ją sobie wychowa? Zresztą – całe życie powtarzał, że on nie nadaje się do poważnych związków i stabilizacja to ohyda.

– Ale ona tego nie słyszała.

– Najwyraźniej jednak ktoś słyszał.

Błękit nieba przeszedł w pastelowy róż. Słońce powoli chyliło się, dzieciarnia pluskała…

– A czekaj, co z tym nowym facetem Kachny? – ocknęłam się z pasteli na nieboskłonie.

– Jest dokładnie taki jak Andrzej. Tylko, że Anglik. Ale wygląd ma identyczny. Szlag mnie trafił.

– Wyluzuj. Karma jest zdzirą, kiedyś to do niej wróci. Chcesz kwiatków do wazonu?

– A jakie masz?

-…niebieskie…

Posiałam bowiem łąkę, niby Bees Universe, polne kwiatki dla pszczół… Niestety pszczoły nie doczytały, że to dla nich i mam kawałek skwerka, na który żadna, ale to żadna pszczoła nie zagląda. Niemniej – kwiatki cudne i ładnie schną. Szkoda, że niebieskie, bo słabo mi się komponują. Czekam, może zakwitnie coś różowego, liliowego… na czerwień specjalnie nie liczę…

PS Mówiłam, że czekam na Cherezińską? To jeszcze poczekam, ale w tzw ‘pomiędzy’ Frans da Waal wydał dwie pozycje [albo dwie przetłumaczono, nieważne 😉 ] zatem się zagłębiam 🙂

7 thoughts on “Błękity i róże czyli o spełnianiu marzeń…

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s