Moje pokolenie Bareję to na wyrywki, w kontekście i w opozycji do kontekstu… “Ja zdanżam, pan zdanża”, “Mleko ma najlepszy transport”, “A gdyby tu przedszkole było, którego wczoraj nie było…”
Właśnie. Przedszkole. Kto wnikliwie przeanalizował, jakie będą obostrzenia? No przyznać się bez bicia, kto poświęcił czas swój bezcenny, by się pochylić?
Poświęciłam. Wyjaśniłam Żabie, że nie mogę z nią wchodzić, więc musi sama się ubrać i rozebrać. Wyjaśniłam, że ukochany króli zostaje w domu i czeka na nią. Wyjaśniłam, że nie będzie mycia zębów w przedszkolu.
Przyjęła to na klatę.
Czytając o obostrzeniach mignęło mi o wietrzeniu sali co godzinę, ale przecież zawsze wietrzyli, więc co za różnica, jak często.
Acha. Stara, a głupia.
Otóż wietrzenie co godzinę polega na tym, że niezależnie od pogody – a było już zimno, nie oszukujmy się – pani narzuca blezerek i stanowczym krokiem idzie od okna do okna. By dobrze przewietrzyć. Dzieci pozostają w sali, bo na korytarzu mogłyby się, nie daj boże, spotkać z inną grupą, a tego nie chcemy. Dzieci nie ubierają blezerków, sweterków – bo nie wolno wnosić im do przedszkola NIC. Tylko to, co na sobie.
Żaba jest chora.
Dlaczego pierwsza znów ona, choć przez ostatnie pół roku była zdrowa jak ryba?
“No wie pani, ja mówiłam Żabce, by tyle nie biegała, bo się spoci, a przecież wietrzymy…”
Ta… nie kop pana, bo się spocisz…
A pytanie brzmi – czy to tylko w moim przedszkolu tak wygląda? Czy ktoś ma jakiś pomysł, jak nakłonić panią, by nie wietrzyła tak skutecznie, bo katar katarem, ale z takich wietrzeń to i zapalenie płuc spokojnie może się wywiązać, a wtedy kwarantanna jak nic…
Jakiś pomysł? Legalny najlepiej?
[dorzucę jako perełkę o wrocławskim sanepidzie i służbie zdrowia, bo naprawdę się wydarzyło i trochę wyjaśnia, czemu nie chcę mieć wspólnego z w/w/ służbą…
Natasza: I wyobraź sobie, dostałam zapalenia zatok, no jak zwykle o tej porze roku, żaden szał. Dzwonię do swojej przychodni, a oni, że mnie przełączą do lekarki mojej. Spoko, kilka lat mnie kobita prowadzi. I nagle chyba zaćmy dostała, bo mi mówi, że mnie nie przyjmie, bo to może TO i ona się nie podejmie ryzyka… Kij, że ma moją historię chorób na biurku i jak wół co roku mam zatoki, ona się boi i pani sobie jedzie na Koszmarową, do widzenia, miłego dnia. Chciałam prywatnie, ale to był piątek wieczór, już nic się nie dało zrobić, a to jednak boli, a bez recepty leków nikt mi nie sprzeda. Jadę na Koszmarową, a tam na drzwiach, że przekraczając próg, niezależnie od tego, co ci jest, masz gwarantowaną kwarantannę, za samo progu przekroczenie, psia@$@%%%. Ale już mnie bolało tak, że słów brak. Weszłam. Zrobili mi wszystkie możliwe wymazy, zastanawiałam się, czy mi cytologii z rozpędu nie zrobią, ale wyhamowali. Wyniki były piorunem. Kosmita mnie przyjął i z uśmiechem wręczył receptę. “To tylko zatoki, pani się nie przejmuje. Ale kwarantanna 2 tyg, nawet recepty nie może pani osobiście, tylko ktoś pani musi…” Zrobiłam zakupy, po lek wysłałam brata, do roboty zadzwoniłam, że temat taki…. no i czekam na telefon z sanepidu. Dzień, drugi… Pracodawca uprzejmy, ale pyta, gdzie kwit. Dzwonię sama do sanepidu. Po chyba millenium ktoś odebrał i mnie opieprzył, że nie wzięłam kwitu z Koszmarowej, bo co sobie pani wyobraża, że my tu całą papierkową robotę, a w ogóle co pani było? Zatoki? Pięć dni temu? I poprawiło się? Nic pani nie jest? A, to darujmy sobie tę kwarantannę….
Kris: I nasz podwykonawca, co ma pracowników z Ukrainy, ale on sam twardy zawodnik jest, zrobił wszystkim chłopakom test, z własnej kieszeni i z wynikiem, że zdrowi, pojechał do ZUS, by ich odblokowali… i przez tydzień ZUS nie mógł ich odklikać, bo system się zawiesił…
Katia: Znajoma ma firmę budowlaną, wiadomo, tylko nasi u niej robią… oczywiście, że są na kwarantannie… w namiotach na budowie…Ale wszyscy twierdzą, że są zdrowi…]
Dżiz…
Właśnie w tym całym Covidzie widzi mi się, że najgorsze jest chorowanie na cokolwiek, bo tak się wszyscy korony boją, że na wszystko inne możesz umierać, byleby nie okazało się, że to jednak covid…
A co do przedszkoli, to nie wiem jak u nas z wietrzeniem, dla nas barierą nie do przejścia jest już zakaz wnoszenia własnych misiów… 😤
LikeLiked by 1 person
No tak, pani to w blezerku, dziecko już nie bo nie można. Ożesz i choroba gotowa. I tak Żabka z Tobą zostanie więcej, niż w murach przedszkolnych
LikeLiked by 1 person
Niestety nie tylko w Waszym przedszolku w moim mieście to samo i niestety córka mojej siostry też już chora w piątek już do przedszkola nie poszła, też dzieci nic nie mogą ze soba zabierać nawet nie można wejść do środka budunku tylko dzieci czekają z rodzicami w kolwjce przed wejściem i kolejno pani przy drzwiach odbiera dzieci odpowadza i wraca po następne
LikeLike
Dlatego ja wciąż się waham. To znaczy Tamaluga i tak ma koszmarny katar, więc narazie w domu. Ale z przedszkola już dzwonili, wytyczne na mejla przysłali. Nawet ich nie czytałam jeszcze. Nie wiem co robić.
LikeLike
To przeczytaj. Uważnie. A potem zadzwoń do kogoś z grupy i spytaj, jak wygląda w praktyce. Bo osobiście do głowy mi nie przyszło, że będą wietrzyć z dziećmi. W zimie też?
LikeLike
Przeczytałam i mam ochotę zadzwonić do grupy, ale wsparcia. Już na piśmie wygląda na koszmar, a o praktyce słyszę codziennie. Chyba wypiszemy ją z przedszkola. Poważnie.
LikeLike
Po riserczu – cokolwiek ziemkiewiczowskim, bo tylko wśród znajomych – wszędzie wietrzą, poza żłobkami, bo tam młode niunie i wirus im niestraszny, i chore są nawet te przedszkolaki, które od narodzin ni dnia nie przechorowały… [matka tej żelaznej przedszkolanki dopiero jest w szoku – ale jak to katar? jak to gorączka??? I Co TERAZ?] a dyrekcja to nawet nie wciska, że dzieci wychodzą z sali, tylko tłumaczy, że wytyczne i sorry bardzo, pani dzwoni do ministerstwa…
LikeLike
Ręce opadają. Moja ulubiona teściowa chciała się dostać dzisiaj do lekarki POZ bo ją noga boli. Dzwoniła dwie godziny, żeby w końcu dowiedzieć sie, że nie ma już dzisiaj miejsc…
Co do przedszkola, nie wiem jak jest u Małej, ale katar już ma;/
Zdrówka Wam życzę. I cierpliwości…
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
LikeLike
Ręce opadają. 😦
Zdrówka dla Żabki (ps. podejrzewam, że teraz to już z połowa grupa “wywietrzona” do domu). ;(
LikeLike
Nie wiem…Na grupie tylko dopominają się o składki, bo trzeba kupić pilnie podręczniki [dla 3-4 latków???] i zbliża się Dzień Nauczyciela…
LikeLike
Wszyscy padniemy na zapalenia płuc czekając w kolejkach przed drzwiami urzędów i ośrodków zdrowia. O ile nie padniemy wcześniej na nieleczone i niewykrywane choroby towarzyszące bez covida 🤦🏼♀️
LikeLiked by 1 person