W tak zwanym ‘miedzyczasie’

W sumie to równie dobrze mogłabym wywiesić tekturkę z napisem ‘zmieniamy się dla ciebie’ – ale jest to tak utarty slogan, że aż boli….

Zamiast tekturki:

Jedziemy z wizytą i Książę zapowiada grobowym tonem:

– Od wejścia zaznaczę, że pewnych tematów nie poruszamy…

– Och, po prostu, jakieś tabu? Czyli co na przykład?

– Na przykład kościół katolicki i jego rola w aktualnej sytuacji…

– Ach.

– Co ‘ach’? Myślałaś, że co mam na myśli?

– Na przykład wagę i psujące się pesele?

Siedzimy. Pijemy. Palimy. Dzieciarnia szaleje.

– Jak ty to robisz? Jak ich opanowujesz??? – pytam, patrząc na gospodynię, matkę trzech chłopaków w wieku 4,6,11 – którzy to właśnie roznoszą w drzazgi wszechświat.

– Nie opanowuję. Nawet się nie staram – wzrusza ramionami posągowa piękność. – Ja tu tylko porcelanę chronię…

– A wiecie, kto najbardziej cierpi w sytuacji zamknięcia? Nie zgadniecie! – gospodarz nadął się, więc oczekiwałam szowinistycznego dowcipu. – Otóż – najgorzej mają się …KOCHANKI! Sic! Nie mogą się z tym onym spotkać....

– A on gdzieś tam, niedobry, z żoną…. – dopowiada Książę.

– Z tą żoną, co to zupełnie go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią…- kiwam głową.

– No, to chłopaki, wiecie, co macie robić. – stwierdza gospodyni.

– Urwać się do hotelu? – uśmiecha się gospodarz.

– Tak. Z dziećmi. – wachluję rzęsami niby struś.

– Zaraz, ale jak to…?! – gospodarzowi nagle przestaje się podobać dowcip.

– Tak to. I pamiętaj, że dzieci w tym wieku zawsze donoszą mamusi, z kim się widziały. Jeden taki zapomniał, rozwód w toku…

…a poza zmianami niektóre rzeczy się kontynuują…

7 thoughts on “W tak zwanym ‘miedzyczasie’

Leave a comment