Dawno nie pisałam o Żabie, mojej radosnej czterolatce, bo zasadniczo dużo wywija i nie nadążam z zapamiętywaniem.
Ale czasem mi się udaje.
Sobota, dialog poranny:
Aksinia: Żabka, dziecko, co robisz???
Żaba: Łóżko ścielę.
Aksinia [z modulacją jak kabaret OT.TO “Przez ścianę??? I w tym kierunku?! “… Ktoś jeszcze pamięta kabaret OT.TO?] W sobotę??? O szóstej rano?!
Żaba [niczym niezrażona] A co, w soboty się nie ścieli?
I zanim zdążyłam wymyślić ciętą ripostę zasnęła w trakcie słania, łapałam ją w locie i kładłam pod kołderkę. Sobota, tiam…
***
Żaba, z niewinną miną donosiciela: Mamusiu, a Kijanka to nie jest grzeczna, bo ona to białe do ciasta je łyżką i oblizuje…
Aksinia [wbiega do kuchni, wyrywa dwulatce kilogram cukru tudzież łyżkę. Wazową.]
Żaba: No nie była grzeczna ta moja siostrzyczka…
Aksinia: Zaraz, zaraz, ona ma 100 cm, JAKIM CUDEM dorwała cukier? Był w szafce na górze. Żaba?!
Żaba: Podałam jej.
Aksinia: Czemu???
Żaba: Bo chciała.
***
Książę: Kobieto, czym myłaś włosy dzieciom???
Aksinia: Szamponem. Z wodą. O co ci chodzi?
Książę: Bo chciałem je zabrać na spacerniak, a one nie schną, te włosy znaczy…
Aksinia: Jak nie schną? Przecież wysuszyłam. Suche oddawałam…
Zeszłam z góry, rzeczywiście, włosy dzieci jakieś mokre… Szybka próba organoleptyczna…
Aksinia: Żaba, co wylałaś na głowę?
Żaba: O, to twoje, bo mówiłaś, że włosy od tego lepsze…
Acha… Muszę dokupić olejku arganowego. I zamknąć go w szafie pancernej.
Aksinia: Ale czemu Kijance nalałaś dużo, dużo?
Żaba: Bo ona ma takie biedne, cienkie te włoski… [100% cytatu z matki, z idealną imitacją intonacji… Książę ze śmiechu położył się na podłodze]
***
Oprócz Żaby jeszcze druty – poziomki na brokatowym tle, oplot miedzią, bigle otwarte, zarezerwowane. Ale się pochwalę zdjęciami, bo się narobiłam.



PS Tak, to są bazie. Nie okaleczyłam żywego drzewa, z powalonego ścięłam, nie wiedziałam, że się rozwiną… Jakbym wiedziała – nacięłabym więcej!
PSS Pani Bator popełniła kolejne arcydzieło “Gorzko, gorzko” to jest taki cud, że miłe panie – siadać i czytać. Nie ma upierdliwego magicznego realizmu [który jak dla mnie jest fantastyką dla ubogich], jest piękny język, jest opowieść o matkach, córkach i trudnych relacjach kobiet z kobietami. A mężczyźni? Niestety też się pojawiają, z kimś te córki trzeba mieć – serio, sagi rodzinne opowiadane szczerze rzadko zawierają mężczyzn. Oni szli na wojnę lub do pracy, do knajpy w ostateczności. A życie rodziny toczyło się wewnątrz – domu, mieszkania, kamienicy. Dolny Śląsk, trochę gór, trochę Wrocławia, Ta Niemra, Która Została… U nas też taka była. Jak na starość dopadła ją demencja – zapomniała języka polskiego i denerwowała się, że nikt nie rozumie jej niemieckiego. No nikt. Skoro dzieci nie nauczyła po niemiecku… Ale to moja historia. U pani Bator było inaczej. Przeczytajcie, drogie panie. Do śmiechu – i do łez.
Ja pamiętam OT.TO!! ❤️
LikeLiked by 1 person
Hurra!!!
LikeLike
Dziecięce dialogi są niezwykłe, a szczere do uśmiechu i przezabawne.
Za mało chwalisz się swoimi arcydziełami, skromnisio. Prosimy o więcej i częściej, niech cieszą oczy.
Serdeczności
LikeLike
Haha 🙂 udaną masz rodzinkę. Ja już nie mogę się doczekać takich rozmów moich dzieciaków. Pośmiejemy się.
LikeLike
Oby jak najszybciej 🙂 Bardzo Ci tego życzę
LikeLiked by 1 person
Jasne, że OTTO pamiętam, nawet większość ich piosenek na pamięć… 😀
Słodkie masz Dziewczynki. Kija poważnie ma 100 cm? Po kim taka wysoka?
LikeLike
…dążenie do średniej – skoro ja i Książę jesteśmy z metra cięci – to statystycznie rzecz ujmując nasze dzieci będą wysokie. [w odwrotną stronę się zgadza, moi rodzice byli wysocy, a ja mikrus]
LikeLiked by 1 person
Ha ha ha podała jej, a to spryciula. I z olejkiem na głowie :-)))
LikeLike