Na marginesach Saturnina

Miętowymi paznokciami śmigam po klawiaturze. Cóż rzec – przez rok na wsi nie widziałam powodu, by je pomalować. A przyznać trzeba, że nic tak dobrze nie robi na psyche kobiety po 40, jak zadbane dłonie. W mieście uwinęłam się z tematem już drugiego dnia. Przyczyną może być, że na wsi nie widziałam człowieka przez rok [pomijając kurierów, ale to chyba trochę jak w starych kryminałach, hrabina spytana, czy odwiedzali ją tego dnia jacyś ludzie odpowiada, że absolutnie nikogo nie było… po czym okazuje się, że był dostawca drobiu, kobieta od prania, gorseciarka, pokojówki oraz kominiarz. Zabił kominiarz. Nieważne] – a w mieście wymieniłam small talki z pięcioma osobami, z czego tylko jedną w miejscu zatrudnienia, tj we Frogu. Robi różnicę? Robi. Paznokcie są miętowe i piękne. Stąd też nie do końca rozumiem zachwyty nad stawami – nie -stawami, nad życiem w jednym miejscu, pokoleniami przy jednym stole, ohyda. Wszyscy kiszą się we własnym sosie, pokolenia uraz, pokolenia złamanych ludzi.

Ludzi łamała też wojna. Moi dziadkowie przeżyli wojnę, więc znam opowieści z ust świadków – o bliźniaczkach, siedemnastoletnich, co po wejściu Niemców jedna oniemiała, jedna osiwiała i nigdy nikt się nie dowiedział, co Niemiec im zrobił. Co do losów powojennych też znam historie – jak to wujek W. wrócił do rodziny, do żony z trójką dzieci – a za nim wróciła druga żona, Niemka, co go przed śmiercią na robotach ocaliła, wychuchała z choroby, w końcu za niego wyszła i aż w tej zniszczonej Polsce z dzieckiem na ręku go znalazła. Która była w prawie? Cóż. Jak się z rozpaczy nad sobą zapił – podtrzymywały się nad trumną, ta, która przeżyła okupację i ta, która była z narodu okupanta.

Takich historii jest sporo. Co robi różnicę? Chyba sposób opowieści. “Saturnin” Małeckiego otwiera się powoli przed czytelnikiem, jak usychająca róża, płatek po płatku. Nie ma tu nic, co by zaskoczyło człowieka z mojego rocznika – czy starszych. Ale sposób tkania historii jest rewelacyjny, język na wysokim poziomie, interesujące przemieszanie czasów i tragedii. Trudno ocenić, czy polecam. Z pewnymi zastrzeżeniami. Nie ma światełka nadziei, nie ma lekkości, nie ma piękna świata – takiego piękna, jak widzę przez okno, że Odra srebrzy się, niby srebrny, leniwy wąż, drzewa kwitną watą cukrową [czereśnia, leniwiec jeden mój, na wsi też już kwitnie, piękna i bzycząca] – a w mojej rodzinie, ci, co przeżyli, to właśnie chyba dzięki zachwytowi światem. Chyba. W każdym razie – “Saturnin” dobrą opowieścią jest, ale mało słoneczną. Nie wszystkim się spodoba. W końcu – nie wszyscy lubią wytrawne wino.

9 thoughts on “Na marginesach Saturnina

  1. Wojna… choć to temat ciężki i bolesny to jednak lubię opowieści osób które coś o niej wiedzą lub same ją przeżyły. Moja ŚP. prababcia była wywieziona do Niemiec do pracy. W między czasie też spalono całą jej wioskę. Został jej tylko brat, który zaraz po wojnie zmienił swoje dane i zamieszkał po drugiej stronie Polski. Moja prababcia z kolei nigdy nie opowiadała o tym co się działo we wojnę czy przed jej wybuchem.

    Like

  2. Moi dziadkowie nigdy nie chcieli mi opowiadać o swoich przeżyciach z tych czasów. Bardzo prawdopodobne, że jedni uważali, że jestem możne na to jeszcze za mała, drudzy byli do końca życia w takiej traumie, że nie chcieli wracać do tamtych wydarzeń wspomnieniami.
    Pamiętam za to, że mój były chłopak uwielbiał czytać wszelkiej maści wojenne książki, szczególnie takie, obrazujące okropności, jakich doświadczali ludzie z rąk innych ludzi. Wydaje mi się, że zaspokajało to jego chore pragnienie dreszczyku emocji, ale takiego, żeby jemu nic się nie stało. Dlatego sama staram się takich rzeczy nie czytać. Ale swoich dziadków chętnie bym posłuchała. Niestety już nie będę mieć okazji.

    Liked by 1 person

  3. Mam tę książkę na czytniku, ale czeka i czeka na swoją kolej. Powiem tak. Literatura wojenna to nie moja działka. Za emocjonalnie biorę na klatę, co dobitnie widać w moim ostatnim poście – nawet historia o bibliotekarce mnie rozbroiła.
    Co do paznokci i dłoni- tak, zgadzam się. Zadbane dłonie poprawiają nastrój. Dlatego też, na paznokciach u mnie króluje pudrowy róż;)
    Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂

    Like

  4. “Saturnin” to jedna z moich ulubionych książek, a Ty przepięknie ją opisałaś, Aksiniu.
    “(…) otwiera się powoli przed czytelnikiem, jak usychająca róża, płatek po płatku” ,
    “sposób tkania historii jest rewelacyjny” itd. – absolutnie się zgadzam.

    Ps. A przytoczone przez Ciebie rodzinne historie proszą się o wskoczenie na ekran, choć z drugiej strony ciężko się takie rzeczy ogląda i czyta.
    Rozumiem ludzi, którzy przeżywszy wojnę, nie chcą o niej mówić.

    Liked by 1 person

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s