Forma jest ważna. Formą można przekonać. Brakiem formy zniechęcić.
Natrafiłam na wydawnictwo. One world. Wydało mi się obiecujące. Obok nazwiska autora zawsze odnotowane państwo pochodzenia. To sporo ułatwia. Może powinno mi dać do myślenia, że Polskę reprezentował Dehnal. Nie dało.
W zamyśle miała to być literatura wysokich lotów, tak podejrzewam. A wyszło…
“The aviator” Eugene Vodolazkin – sorry, “Zbrodnia i kara” została napisana jakiś czas temu i dodanie elementów bardziej ekscytujących, jak nieśmiertelność czy spojrzenie na Rosję z innej perspektywy – niewiele poprawia.
“The sweet bean paste” – nagle się zorientowałam, że Japonia jednak jest dalej, niż na Marsie. Aczkolwiek to chyba jedyna z opowieści z tego wydawnictwa, która sprawiła mi intelektualną przyjemność.
“Morning sea” Mazzantini – sorry, nie.Mam wrażenie, że coś udławiło tę książkę, jakby planowany był krzyk, a wyszedł dyskretny, poprawny szept.
“Three envelopes” Hezroni – tego… przynajmniej wiem, że dla zawalenia budynku wystarczy wypełnić środkowe piętro wodą. Zawali się, zanim woda sięgnie połowy mieszkania. Zależy od przepisów, na terenach dotkniętych trzęsieniami ziemi budują inaczej, różne są wymagania, ale zasadniczo tak, wystarczy woda, dużo wody.
“Fever dream” Schweblin – NIE, boże, jak bardzo NIE! Utrata dziecka jest traumą, ale w idiotycznych okolicznościach, gdy nagle wszyscy wkoło zdają się nienormalni, świat zapętlony, uduszony – nie, bardzo nie.
Te wszystkie książki są tak bardzo literaturą. Poprawne. O ważnych problemach, istotnych zagadnieniach. I tak bardzo do mnie nie trafiają. “Pasta” była przynajmniej elegancka.
O, taka analogie – jak obrazek miasta, niby wszystko ok, ale “wróć kobieto do robaczków” poradził mi Xżę i rozumiem, też mi się nie podoba.


A może po prostu daje mi w kość drugi tydzień chorobowy i zapowiedź wizytacji teściowej. I kurier wyciągający mnie spod prysznica. Ja bym go zignorowała, ale córki przyszły mu w sururs. Jedna do niego machała – więc widział, że ktoś jest, a druga bębniła mi w drzwi łazienki, że “panprzyszedł!!! mamamama, panprzyszedł!!!”
To już wiadomo, czego nie czytać.
Powodzenia i wytrwałości na wizytacji – myślę, że się przyda.
LikeLike
Japonkę można przeczytać, o trądzie po wojnie i zamkniętych dzielnicach. Oraz o sensie życia. W japońskim sensie, znaczy – … eleganckie.
Oddała ten mecz walkowerem, koty ma chore.
LikeLike
Kurier czasami przychodzi niespodziewanie. Człowiek wie, że coś zamówił, a potem mówi mu, że pomyłka, bo stoi przy ruchliwej ulicy i nie słyszy. 😄
Ponad 5 minut na czerwonym to za dużo. Trzeba zmienić trasę. 😄
LikeLiked by 1 person
Człowiek nie zamówił. Pan i władca raczył złożyć zamówienie. Zacznę go odpytywać przed wyjściem, czy kurier ma być, czy tą razą mam wolne 😉
Na wsi nie ma świateł na przejściach. Są zgony. Nie wyrzekaj na światła. Za każdym razem, jak przekraczam ulicę główną na wsi to 1. modlę się i żałuję za grzechy 2. przysięgam napisać petycję do wójta o światła. …bo to wylotówka Wrocławia jest, zgadnij średnią prędkość
LikeLike
Pastele (?) piękne i nastrojowe. Ale dlaczego oba kościoły “walą” się na prawą stronę?
LikeLike
Bo nie umiem w perspektywę 🤣
LikeLike
Przyszedł to i pójdzie, powinien zadzwonić i się zapowiedzieć coby na prysznic nie trafić:) Robaczki były bardziej malownicze, w miasteczku ładne detale, a że perspektywa.. Nic nie jest idealnie proste 😉
LikeLike
A mi się miasteczko podoba. 🙂
LikeLike