Żaba: Mamooo
Aksinia: Córko pierworodna, tyle razy cie prosiłam, nie zaciągaj tak, mnie się pięty marszczą od tego ‘o’ na końcu….
Żaba: Ale przynajmniej słyszysz.
Aksinia: Zawsze słyszę. A czasem ignoruję.
Żaba: Mamoooo…. co to jest babie lato?
Aksinia [najpierw widzi pyszne plansze “Indian summer”, bo w końcu tłumaczy się to indiańskie lato na babie, a plansze owszem, pyszne, ale zdecydowanie nie dla dzieci, fabuła jakoś skorelowana ze szkarłatną literą, ale jak – to nie pomnę, nie ma siły, o tym pięciolatka myśleć nie może, więc może obraz Chełmońskiego, rany, ale to takie brzydkie, prawie, jak Malczewski, rany, jak ja nie lubię tego malarstwa, a Malczewskiego to sobie nawet ostatnio przypomniałam, bo trochę go wisi u nas w Narodowym, ]
Żaba: No mamo, no, nie śpij, co to jest babie lato?!
Aksinia: Pająk-podróżnik. On robi sobie taką szczątkową tratwę z pajęczyny i jak przyjdzie odpowiedni wiatr to odlatuje. Jak Mary Poppins. Wygląda to jak takie srebrne nitki. Jak lato się kończy, to pająki odlatują i wszędzie pełno tych srebrnych nitek.
Żaba: Acha, takich, jak ty masz we włosach?
!!!
Żmiję na własnej, suchotniczej piersi wychowałam!
Czas na farbę do fryzjerki.
Ale trochę się boję. Bo jest jedna. I jak ostatnio byłam na cięciu, to akurat na farbie siedziała laska, przeglądała jakieś papiery, w końcu wydukała, że książkę popełniła, już miałam zaciesz, że jakieś romansidło, bo pannica wyglądała jak vicca pełną gębą, z jednej strony wygolona, z drugiej rude warkocze, pośrodku fioletowa grzywka, a ona dodała, że musi się zamknąć z całym procesem wydawniczym w tym roku, bo ją do habilitacji poganiają, a tytułu to nie zapamiętałam, ale było o finansowaniu długów jst i jak to wygląda od strony banku, bo panna to zasadniczo jest bankówa, a habilitację to sobie przy okazji, a męża i dzieci ma, dziękuje, wszyscy zdrowi, a młodsza ode mnie z dekadę, więc szczękę zbierałam z podłogi i tylko chciałam wiedzieć, czy Wro jest najbardziej zadłużony w Pl, ale nie, niemniej co roku walczy o palmę…
Więc zanim pójdę na farbę – to sprawdzam, jak się rozumiem z rudościami. Chyba lepiej, niż z blondem…



Tak, ona też ma babie lato we włosach. Aczkolwiek jej nitki są złote, nie srebrne.
Rudość jest super! Też chyba sobie zafunduję, bo moje dziecię tez wykrzyknęło ostatnio, ze mam siwe włosy…
LikeLike
To nie siwe, to babie lato…
LikeLiked by 1 person
Ale, że z babim latem we włosach, to już się czeka na jesień życia?
LikeLike
Albo na właściwy wiatr i ewakuację wraz z nim…?
LikeLiked by 1 person
Ta opcja mi się bardziej podoba 🙂
LikeLike
Blond warto mieć, nawet pasemko.
LikeLike
Chyba ku rudościom bardziej Cię ciągnie. I pozory, jakże czasem mylące:) A te srebrne mogłyby się w złote same zmieniać. Hokus pokus.
LikeLike
Abrakadabra….
LikeLike
Babie lato we włosach to całkiem ładny eufemizm.
LikeLiked by 1 person
Babie lato we włosach? Toż to pięknie brzmi 🙂
Rudości są magiczne!
LikeLiked by 1 person
A nie mówiłam, że zawsze się zdarzy zbuntowany pająk?
Ona trochę do mnie podobna… Coś z oczu? Nosa? Sama nie wiem.
LikeLike
hm. No to kiedyś musimy się wreszcie spotkać, bym mogła ocenić, bo póki co to mogę napisać, że chyba z charakteru podobna 😉
LikeLike
To znaczy młodsza wersja mnie, bo teraz to… Powiedzmy, że w głowie cały czas figuruję jako swoja młodsza wersja. 😀
LikeLike