Śnieżynka efektownie zawiesiła głos. Rozmawiałyśmy via to przeklęte narzędzie, co to miało głos przenosić, ale ostatnio lepsze zdjęcia robiło od aparatu, tylko dźwięk coraz gorszy… Zatem nie widziałam Śnieżynki. Zwizualizowałam ją sobie, jak stoi cała w pastelach, na szczycie Wzgórza Partyzantów, patrzy na pogodne niebo z barankami obłoków, progeniturę lekko kiwa w głębokim wózku od Prady… No co? Cała taka spokojna – psychiatrzy mają najlepszy stuff.
“Mnie się marzy darcie pierza” wyjaśniła mocnym tonem, a mnie wizualizację szlag trafił, baranki obłoków zwiały przed harmidrem kaczek i gęsi, rozdarte ptactwo zasłoniło resztki sensownych myśli, smród, rwetes…. Tak, jestem z tego pokolenia, co to babki nas na wieś na wakacje zabierały. “Patrz i ucz się. Bo jak nie będziesz się uczyć, to tu wrócisz” i to była taka groźba, że po nocach się śniły koszmary.
“Zgłupiałaś?” spytałam moją ulubioną psychiatrę tyleż lakonicznie, co do-rzecznie. No nie mogę jej spytać, czy szufladek z prochami nie pomyliła, bo to niegrzeczne.
“Nie musi być dosłowne, rany, to chyba niehigieniczne trochę było. Chodzi mi mi o takie zebranie kobiet, wiesz, matek-polek, bo przed chwilą dzwoniła Sophie i ona opowiadała takie rzeczy, takie rzeczy – że byście się zrozumiały, a po południu jestem umówiona z Merry Mary i pewnie też usłyszę coś… Zasadniczo to może mężczyźni nie są kosmitami, ale mężowie to już tak. I jakbyśmy się wszystkie spotkały, z różnych punktów, to może jakaś rada, porada, ratunek…?”
“Zgłupiałaś, że się tak powtórzę? Co z tego, że ja wiem, co się u Sophie wydarzy, co z tego, że Merry mogłaby mnie ostrzec? Kiedy ostatnio wysłuchałaś rady matki lub babki? To jest to samo. A poza tym…”
Twarz babki wykrzywiona w pogardzie “Nigdzie nie były, nosa poza wieś nie wychyliły, ale do wyrokowania to pierwsze. Sąd kapturowy! Co która miała proste nogi i śmiała się głośno, to potem na darciu pierza swoje usłyszała, a złośliwa plotka życie złamać potrafiła, wiedźmy stare, podłe, nic już nie mogły, z opuchniętymi nogami siedziały i wyroki ferowały…”
“A poza tym, to opatrunek muszę przymocować, także na razie, pa cześć”
“Jezzu, ty znowu z tym okiem?” Śnieżynka, lekarskie dziecko, nie lubiła nigdy pacjentów, których nie dało się wyleczyć.
“A zaskoczę cię, nie, teraz drugie. Wiesz, jak jest, po 20 kończy się gwarancja, po 30 rękojmia, a po 40 trzeba szukać warsztatu z częściami zamiennymi. Więc jakbyś trafiła parę zdrowych oczu… nie muszą być niebieskie, byle już nie bolały! No papa, buziaczki, nie kołysz dziecka za mocno, bo choroby morskiej dostanie”
“Nie kołyszę. Ona za rękę już idzie, ma półtora roku.”
Jak ten czas jednak zaiwania.
Darcie pierza i chmury baranki… w sumie jakieś takie podobne nawet… Ale kapturowe wszystkowiedzące… jak najdalej łodnich.
LikeLiked by 1 person
Ostatnio widziałem w jednej śniadaniowej TV kobietę z podobnymi kolczykami od razu pomyślałem czy to twoje rękodzieło
LikeLike