O Melancholio! – czyli babie lato…

Żaba: Mamooo Aksinia: Córko pierworodna, tyle razy cie prosiłam, nie zaciągaj tak, mnie się pięty marszczą od tego ‘o’ na końcu…. Żaba: Ale przynajmniej słyszysz. Aksinia: Zawsze słyszę. A czasem ignoruję. Żaba: Mamoooo…. co to jest babie lato? Aksinia [najpierw widzi pyszne plansze “Indian summer”, bo w końcu tłumaczy się to indiańskie lato na babie, a plansze owszem, pyszne, ale zdecydowanie nie dla dzieci, fabuła jakoś skorelowana ze szkarłatną literą, ale jak – to nie pomnę, nie ma siły, o tym pięciolatka myśleć nie może, więc może obraz Chełmońskiego, rany, ale to takie brzydkie, prawie, jak Malczewski, rany, jak ja … Continue reading O Melancholio! – czyli babie lato…

A jesienią…

Ogród nabiera wreszcie właściwych barw, w południe słońce przygrzewa, wieczorem zimnem pociągnie, że aż trzeba się przytulać, by ciepło odzyskać. Papryki się skończyły, skubane – niemniej – polędwiczki można udusić też z podsmażoną dynią – i znów na talerzu słonecznie. Słoneczna też szarlotka bywa – nie dotarła wyciskarka do owoców, więc trzeba coś zrobić z jabłkami 😉 A ponad to – plotę. Druciki. I czasem myślę. Coraz więcej osób wkoło mnie twierdzi, że wirus może i jest, ale w końcu nie tak groźny, a to władza dąży do ubezwłasnowolnienia obywateli… No nie wiem… Trop konsumenta to raczej podlega koncernom, które, … Continue reading A jesienią…

Jak co roku o tej porze czyli dlaczego przeszłość nie daje mi żyć…

Zacznijmy od faktów: robi się coraz zimniej, czasem nawet powieje; jak powieje, to człowiekowi się przypomina, że kiedyś nie wyleczył zapalenia zatok i one o sobie przypominają; i człowiek w sumie to chciałby, żeby przestały przypominać; a kiedyś to człowiek miał taką wspaniałą czapkę na jesień, taką z włóczki, n szydełku, że kryła i zatoki i uszy [lata20, 30, w zasadzie wygląda trochę jak czepek kąpielowy, ale główkę ciepło, to się nie narzeka…] …i mając powyższe na względzie człowiek wpada w odmęty internetów i chce taką czapkę jesienną, pal sześć wzór, byle ażurowy, szydełko czy druty też wsio rawno, byle … Continue reading Jak co roku o tej porze czyli dlaczego przeszłość nie daje mi żyć…

Jesienią Marilyn by czytała vol 2

Książę: Gdzie, do takiej nędzy, jest papier toaletowy w tym domu?! Aksinia: Córkę swą spytaj. Książę: Żabusia, gdzie dupnyj papier? Żabcia: W szafce. Mojej szafce. Mam swoją szafkę. …a w tej szafce schomikowane wszystko, co niezbędne do przetrwania, z papierem toaletowym i niebieskimi ścierkami do szkła włącznie. Rozumiecie więc, że pilnie potrzebuję miejsca? Zapraszam, po 10 pln + koszty wysyłki za sztukę. Kto zabił Puszkina? No przecież, taki jeden, w pojedynku… a może nie? A może wiarołomna żona? A może nie żona, tylko kochnica? A może car? Jakby nie spojrzeć – losy ciekawe, czyta się lekko, w końcu – nie … Continue reading Jesienią Marilyn by czytała vol 2

Jesienią Marilyn by czytała…

Jesień sprzyja czytaniu Marilyn głęboko przeżywała, że uważano ja za głupiutką blondynkę, a przecież to jednak trzeba mieć głowę na karku by z przeciętnej amerykańskiej dziouchy zrobić ikonę – zatem w wolnych chwilach usilnie podnosiła wykształcenie, często właśnie czytając 😉 Nie miałam pojęcia, że dzieci zajmują tyle miejsca, w trybie pilnym ‘czyszczę’ szafy, poprzez likwidację ich zawartości. Książki są w stanie dobrym, owszem, widać delikatne ślady użytkowania, ale to nie jest wylana kawa tylko drobne zagięcia na obwolutach. Cena za sztukę: 10 PLN + koszty wysyłki. Będzie więcej, ale to nie znaczy, że je wszystkie kumuluję… Jak wystarczająco szybko nie … Continue reading Jesienią Marilyn by czytała…