Chłop nie pytał, co robię, pakując książki. Może myślał, że dla Brata Alberta. Bo w moje zdolności sprzedażowe to już dawno zwątpił, więc na sprzedaż nawet nie liczył. Ale książki znikały i robiła się przestrzeń w biblioteczce. Nie, że wolna, tylko nie były już poupychane poziomo…
A potem zaczęły spływać.
Jakim cudem skończyłam z większą ilością książek, niż zaczynałam – znaczy objętościowo, nie sztukowo – nie mam pojęcia. Może na przyszłość wymieniać siętylko na mniejsze?
I chłop zaszlochał, patrząc na to, co się pojawiło.
Fajny pomysł z tą wymiana książek. A na książki miejsce zawsze się znajdzie… Poustawiane w kilku rzędach, podopychane od góry, jeśli została jakaś przestrzeń, pomimo biblioteczki na całą ścianę rozpełzły się po całym domu, w każdej wolnej przestrzeni… mąż już nie protestuje, a ja kompletnie ani sprzedać, ani wymienić nie potrafię 🙂 Może taka motywacja, że coś nowego poczytam sprawiłaby, że umiałabym się rozstać z tymi, do których już na pewno nie wrócę.
LikeLike
Bardzo sympatyczna akcja, wysyłasz swojego przyjaciela w podróż – i przybywa posłaniec od kogoś innego, z zakładkami w stylu “Dziękuję za wymianę, koniecznie napisz, czy Ci się spodobało” … – w przyszłym roku też sobie takie podrukuję, a co!
LikeLiked by 1 person
Przeczytałam tytuł “Muchy i zadupie”. Luz.
Czyli wymiana udana 🙂
LikeLike
Si. Będę zamieszczać recenzje zdobytych tak książek, w sumie, to jestem na plus, co mnie nieco zdumiewa… Ale odesłałam też kilka dobrych pozycji, tylko dlatego, że nie chciałam ich w domu, bo sztuka sztuką, ale miały złą aurę 😉
LikeLike
Też się z kilkoma takimi rozstałam…i pozbyłam się tych, które miały być świetne a nie dało się przez nie przebrnąć. W sumie bez większego żalu. Robią miejsce na nowe – a w schowku już czekają kolejne tytuły 😉
LikeLike
🙂
LikeLike