“Hen. Na północy Norwegii” Ilona Wiśniewska

Sąsiad z wiertarką morderczo skrada sen

Na korytarzu ścigają się przedszkolaki sąsiadki, wpadają na wracającego po imprezie nastolatka, który rzuca za nimi wiąchę, nie kwiatów

Za oknem pojawia się kolejny dźwig, przyglądam się z zaniepokojeniem, co tym razem przysłoni mi powstające betonowe szkaradzieństwo

– Kochanie, a wiesz, że można kupić całkiem sporą chałupę za cenę używanego auta?

– Chyba w Norwegii!

– Skąd wiedziałeś? Pomyśl chwilę. Czysty las, czysta woda, do ludzi daleko, do nieba wysoko…

– Kobieto, skup się. Dom jest tani, niektóre to nawet darmo dają. Ale utrzymanie wściekle drogie…

– Ja dużo nie potrzebuję…

– Ale jeść trzeba.

– Ryby są.

– Tak, jak zarzucałem choinkę z 12 haków, to 12 ryb wyciągałem. Ale tam wszędzie skały, każdy skrawek normalnej gleby pod pastwiska, wiesz, ile kosztuje zboże? Wiem, że bez warzyw dasz radę – a bez chleba? Bez mięsa? Bez owoców?

– Jak się uprę…

– Wiem, że jak się uprzesz. Wiesz, jakie tam są temperatury?

– Będę chodzić w futrach z reniferów!

– Chyba podwójnych. Tam leje non stop. Nie leje – nap****. A potem zamarza. Tam są domy, które trzymają się tylko dzięki warstwie lody wewnątrz. Tam do najbliższego domu są dwa kilometry – ale w linii prostej, bo jak doliczysz górę to się robi siedem. I ta droga przez pół roku jest zamknięta. Kursują promy… taki prom, jak się spóźnia, to nie godzinę, tylko tydzień, bo przed orkanem się chował…

– Tam nie ma sąsiadów, rozumiesz? Nie ma bloków, smogu, chemii w jedzeniu…

– Szpitali, lekarzy, fryzjera, kawiarni… Spoko, ale wiesz? Tam nie ma słońca. Przez znakomitą większość czasu.

No tak, pokonał mnie. Bez słońca to ja się nie piszę, zdjęcia wychodzą niedoświetlone, ponure. A dla tych, co chcą przypomnieć o dniu polarnym – również nie, dziękuję. Dwa tygodnie wściekłego zapalenia spojówek, moje oczy tej imprezy nie wytrzymały. Jakbym nie wróciła, to bym musiała je sobie wyrwać z oczodołów.

Niemniej – “Hen. Na północy” pióra pani Ilony Wiśniewskiej wywołuje tęsknotę za wyprowadzką. W sposób absolutnie magiczny autorka opisała krajobraz, ludzi, dzieje – od palenia czarownic po koszmar z 1944. Nie zapomniała o dyskryminacji ludności rdzennej, o ich walce o jakiekolwiek prawa, opisała kolorowe murale w wymierającym mieście na końcu świata i hodowlę łososi. Naturalnie, zdaję sobie sprawę, że nie wytrzymałabym ani tygodnia w czasie nocy polarnej… wciąż – reportaż pani Wiśniewskiej jest tak magiczny, że mam ochotę spróbować. Szukam wzorów biżuterii Saamów, może coś wplotę…

 

14 thoughts on ““Hen. Na północy Norwegii” Ilona Wiśniewska

  1. gdyby nie te ciemności tam również rozważałabym wyjazd – jednak depresja nie lubi ciemności – na tapecie bali i australia od lat, a ja wciaż siedzę tutaj i jęczę ;P

    Like

  2. Zwłaszcza to palenie czarownic mnie przekonało.
    Boszsz, ja tam byłam w dni polarne, na szczęście, ale szczerze współczułam kuzynce. Ja na jej miejscu już dawno bujałabym się na fotelu z kciukiem w ustach. W dodatku nie ma tv a internet na limit! Do skrzynki pocztowej ma 2 kilosy lekko (bez góry licząc, bo do skrzynki z góry, a z listami to już pod górę). Że o pogotowiu na czas nie wspomnę…
    Za to zmieniłam dla ciebie fragment piosenki Maryli:
    “Na regale kolekcja płyt
    I wywiadów pełne gazety.
    Za oknami kolejny DŹWIG
    I w sypialni dzieci oddechy”

    Like

  3. Wiesz, jest takie przysłowie, że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma… i tu chyba wpisuje się idealnie. Podczas szalonej wyprawy na Nordkapp zakochałam się w Norwegii – nie na tyle jednak, aby rzucić wszystko i tam zamieszkać;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    Like

Leave a Reply

Please log in using one of these methods to post your comment:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Twitter picture

You are commenting using your Twitter account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s