reportaże o Pałacu Kultury. Z czasów jego budowy, świetności, z czasów upadku Partii i z początku lat dwutysięcznych. Początkowy entuzjazm, owszem, nakazany, ale jednak entuzjazm przeszedł w żółć, szyderę, by w końcu opisywać ptaki czy drzewka. Szacunek dla człowieka pracy zniknął bezpowrotnie, o ile w ogóle kiedykolwiek istniał. Szkoda zmarnowanego potencjału – wszak tam naprawdę mogły istnieć przedszkola, żłobki – a są instytucje państwowe, muzea i nie wiadomo co właściwie. Szkoda. Lektura pouczająca ale mało przyjemna.