Nie jestem typem ludzkim szczególnie zrównoważonym, miotając się między miastem a wsią [z wyciekiem wody pod podłogą, no co jeszcze w tym remoncie wybuchnie?!], więc kiedy w siedziałam w mieście i czytałam, że u Zajętej Mamy [https://zajetamama.travel.blog/] pszczoła nie lata – to rozrzewnił mnie język, bo kocham, jak się mówi ‘pszczoła’ na całość, na całą rodzinę pszczółków, no może i nie lata, ale sarenki są, taka jestem zabawna, haha. Bardzo, Bardzo przepraszam za lekkomyślność.
Potem pojechałam na wieś. Wa mać, czereśnia milczy. Kwiatami obsypana, panna młoda u ołtarza, tylko pan młody dał nogę. Chodzę, szukam. Kolejne trupy piskląt nieopierzonych znajduję. Cisza. Czereśnia nie śpiewa.
I to jest tak, że spoko, czereśni nie lubiłam jakoś szczególnie, zresztą zawsze robaczywe były, w niektórych to można było w totka wygrać, bo człek otwierał owocka, z tam sześć robaczków łebki podnosi.
Ale jak pszczoła się nie znajdzie, to chyba będę wzorem Chińczyków kicać z pędzelkiem po jabłoni. Mam stare, stare drzewka, po 20 lat mają, jabłka najpyszniejsze na świecie, chcę je znów jeść, pszczoło, wracaj!!!
Pal sześć moje jabłka zresztą. Pal sześć sadowników. Tylko widzicie, jest taka opowieść, że bez pszczół ludzkość wytrzyma tylko 5 lat. PIĘĆ LAT. A potem radośnie się wybije o żywność. Oczywiście, kiedy ta opowieść powstawała – nikt nie myślał o hydrouprawach i różnych dziwnych sposobach. Te sposoby będą zarezerwowane dla niewielkiego grona. Nie będę kończyć, ale zastanawiam się, co powinnam zrobić, żeby być człowiekiem szczęśliwym, jeśli za te pięć lat zaczniemy się zabijać za buty z jeża.
Nie wyszło ludzkości w równowagę. No nie wyszło.
Na pocieszenie uplotłam kolczyki. Myślę, czy w kolorach ich nie utkać, czerwień z czymś… Na razie klasyka, czerń z bielą.
Moc Równowagi – dostępne w sklepiku lub zapraszam do kontaktu bezpośredniego.




To gdzie ty teraz jesteś, bo się pogubiłam. Mogłabyś trochę wolniej się przemieszczać?
Tylko tego jednego w wiośnie nienawidzę. Wypadających piskląt. Ja już obsesyjnie, z pierwszymi dniami wykluć łeb zadzieram i w fartuszek złapać gotowam.
Buty z jeża…
LikeLike
Jestem pomiędzy, jak zwykle. Wracamy na wieś co popołudnie- A to ubrania lżejsze dla dzieci, A to ogórki siać, czy co im się na tej siatce robi, a to sprawdzić, co z jabłoniami, czy szczepienie się przyjęło… no i generalnie, jak dzieci nie wybiegają się po ogrodzie to spać nie mogą. Serio. Dramat. A remont się ślimaczy, kolejne usterki wychodzą.
Wcale nie mam pewności, czy one wypadają, czy są wyrzucane. Bo może dorosłe nie są w stanie wykarmic – serìo nie ma u nas owadów, zero, null- i wyrzucają najsłabsze?
No ba. A jedynym pożywieniem- pieczarki!!!
LikeLike
😦
LikeLike
Tak i wieś i pszczoły i miasto i.. mają swój urok. Mieszkam w tak pięknym mieście, że nie myślę gdzie byłoby mi lepiej.
LikeLiked by 1 person
To nie miasto piękne, tylko odległość do morza XD – żartuję, piękne, piękne.
LikeLike
I jedni i drugie prawda 😊👍
LikeLiked by 1 person
Proponuję rozwiązanie klarowne i jednocześnie…ryzykowne. Ule w sadzie. Wtedy i brzęczenie pszczół i miodek się trafi…
Ponoć od pszczół można się wiele nauczyć…tylko potrzeba cierpliwości.
Pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy 🙂
LikeLike
Miałam pszczelarzy w rodzinie. Ujmę to krótko: po moim trupie.
LikeLiked by 1 person
Pszczoła nie lata, mucha nie siada… 😉
Aksiniu, w strasznym biegu żyjesz, ale jak już domek będzie odremontowany to… odżyjesz. 🙂
Sama zobaczysz.
A ja przecieram oczy ze zdumienia, gdy widzę, jakie Ty cuda wyczyniasz w tym międzybiegu. 😉 Serio, podziwiam Cię.
A o pszczołach ładnie pisała Maja Lunde, to do niej nawiązałaś?
LikeLike
Ładnie. Interesująco było też u “Pszczelarza z Aleppo” Ale to już ciężka lektura. Bo Aleppo, nie pszczoły.
LikeLike
Chlip, chlip nie lata dalej😪 Dziś natchnęło mnie, zacznę uprawiać pomidory! Tak pomyślałam rano, na rowerze, kiedy jeszcze nie wiało. Taki miniogródek w konspektach w mężowskich tunelach nowych. Czy do pomidora pszczoła potrzebna?😂 Bardzo mi miło, że o mnie wspomniałaś😘
LikeLike