Od przybytku głowa nie boli…?

Ich są cztery już. Albo dopiero. Jak się ten tydzień dłuży. W tym tygodniu nie ma kiedy dziergać. Jak on się dłuży. Jak ja nie lubię spraw urzędowych, druczków, papierków, podpisów, pieczątek. Jak ja nie lubię yego tygodnia. Jak ja nie lubię swojego marudzenia. Ale są cztery 🙂 Continue reading Od przybytku głowa nie boli…?

Gdyby Maria Antonina miała zielone oczy

Miała niebieskie. Albo szare. Miała wielu portrecistów i tak, jak wtedy malowano, to teraz nie maluje chyba już nikt. Teraz tę funkcję przejęły zdjęcia. Miała niebieskie. Albo szare. Ale jakby miała zielone…. Tak, oplotłam szyszunię miniaturkę. Tak sobie myślę, że skoro paczkomat mam obok najbliższego marketu spożywczego, to paczkomatami jeszcze jakiś czas mogę wysyłać. Zapraszam zatem do kontaktu. [potrzebny nr tel i docelowego paczkomatu.] A szyszunia miniaturka jest naprawdę maleńka… [strach publikować zdjęcia z palcami własnymi, zdążyłam się pokaleczyć… wiedzieliście, że srebro wchodzi w paznokieć jak w masło? Ależ proszę, nie musicie dziękować XD ] Continue reading Gdyby Maria Antonina miała zielone oczy

Naszyjnik Marii Antoniny

Nie, to nie chodzi o ten naszyjnik wartości statku, co rozpisywał się o nim Dumas. To była Anna Austriaczka, z tego co pamiętam. Z czym się kojarzy Maria Antonina, poza, naturalnie, raczej pechowym końcem? [Oraz chińską porcelaną, ale to chwilowe…] Dama ta, w swym oderwaniu od świata poradziła głodującym, by jedli ciasteczka, skoro nie ma chleba. Żaba moja spojrzała na ciemny chleb i zażądała ciasteczek. Z przytupem i awanturą. Ona umiera z głodu i chce ciasteczko JUŻ. A najlepiej dwa, trzy, osiem, siedem, tyle…. Od słowa do słowa obraziłam się na małe wrzeszczące i zamknęłam się w pokoju na znak … Continue reading Naszyjnik Marii Antoniny

Dzień Żaby czyli o zieleni słów kilka

Dzień Żaby był jakiś czas temu. Dzieciom nakazano przybycie w stroju w barwach Irlandii [bo ta wyspa to jest taka zielona, jak włosy syreny o świcie]. A takoż znalezienie w domu książeczki o żabce. Spoko, książeczek mogę dostarczyć skolko ugodno, wagonów kilka. Ale ubranie zielone???? – Jakie tu dziś moczary, wszyscy na zielono… Żabusia, a ty czemu nie? Mama zapomniała? – Mama pamiętała, książeczki mam. – Książeczki, ale gdzie ubranko? – Proszę pani, my od pokoleń mamy tylko niebieskie oczy, niby skąd mam wytrzasnąć cokolwiek zielonego? Pani M spojrzała na mnie z obrzydzeniem. Ciotka Mara z kolei zapluła się ze … Continue reading Dzień Żaby czyli o zieleni słów kilka

Wirus – świrus

Umówiłam się z dawno nie oglądaną na żywo kumpelą w rynku. Na kawę. Po czym ona zaczęła mącić, że dzieci małe, a tu zarazki i wirusy i skupiska ludzi… Ok, możemy tę kawę w łapkę i jak szczeniaki po bulwarach się włóczyć… Cudny pomysł, ty to masz głowę, widzimy się. Tylko, że deszcz. A dokładniej ściana deszczu. To widzimy się w inny czas, bo ona do kawiarni nie wejdzie, a ja nie będę moknąć, wszystko ma swoje granice. Wirus, @#@%*!!! “Szanowni Rodzice, informujemy, że został zgłoszony przypadek wszawicy, proszę sprawdzać…” – No na razie tylko jeden, ale wie pani, Żabcia … Continue reading Wirus – świrus

Pomór trwa.

Nie rozumiem, czemu trzylatka nie rozumie, że ma się nie bawić z chorą siostrą, bo sama zachoruje od początku i mamusia coś sobie albo komuś ostatecznego i bezprecedensowego … i jak się zapowietrzam, to ona już przemknęła i bawią się w najlepsze, tulają, smarki mieszają, a jak je odrywam, to wyją jak ze skóry obdzierane. Ja się na to nie pisałam, ja mam wybiórczą cierpliwość, ja już … Książę Małżonek spojrzał na mnie z obrzydzeniem, jak tak spogląda, to bardziej Chłop niźli Książę… – Jak to możliwe? – spytał z pretensją – Zjadasz tony czekolady i chudniesz, spodnie sprzed ciąży … Continue reading Pomór trwa.

Więc jeszcze raz, w głąb króliczej nory…

…zamknij oczy i skacz… …zawsze intrygowało mnie, że wiktoriańska dziewczynka podążyła za Królikiem. Ja bym tego nie zrobiła. Ja tego nie zrobiłam. A może trzeba było? Wszystkiego najbardziej wyśnionego w nowym roku. Bo skoro już jesteśmy w tej dziurze – to bądźmy w niej w złocie i purpurze. Continue reading Więc jeszcze raz, w głąb króliczej nory…

Nie całkiem białe to Boże Narodzenia, ale Maria to i owszem…

No nie całkiem z tą bielą wyszło, nie wiem, jak u czytających, bo podobno na Zakopiance to i całkiem biało było, ale w Mieście Krasnoludków, to śniegu zaobserwowano zero. Tak bardzo zero, że jak Żaba marudzi, że mogłaby przyjść Pani Zima, to warczę przez zęby, że na panią to trzeba mieć wygląd i pieniądze, a w tym roku to dostała nam się zima, nie pani. Niemniej pora roku zobowiązuje, biały sobie zrobiłam, unurzany w brokacie, jak niżej, roboty z tym huk, więcej niźli z pierniczkami świątecznym, dlatego skoro już zrobiłam białe świecidełka, to na pierniczki nie starczyło energii, zatem resztki … Continue reading Nie całkiem białe to Boże Narodzenia, ale Maria to i owszem…

Wpis o marudzeniu, czyli ja narzekam, ty narzekasz, on narzeka…

…on, czyli Książę Małżonek to w sumie już nawet specjalnie nie narzeka, tylko jak w wejściu widzi, że alarm przeciwpożarowy się włączył był – obraca się w progu i wraca do biedry po obiad. W formie sushi. Ej no, to chyba jedyny ich produkt, który mi pasuje. Poza słodziakami. I potem bez narzekania jemy toto z tacki, ja wiem, koło prawdziwego sushi nawet nie leżało, …i potem bez narzekania Książę zupełnie mimochodem pyta, co znów znalazłam w internetach. Tak, jakbym pretekstu potrzebowała do spalenia obiadu, doprawdy. Wyjątkowo miał rację. Odkryłam Pinteresta. I na początku było zabawnie. A potem zaciągnęłam obserwowanych … Continue reading Wpis o marudzeniu, czyli ja narzekam, ty narzekasz, on narzeka…